piątek, 1 lutego 2019

Wejrzenie

Deszcz strugami obmywał miejskie zakamarki, zakurzone ulice i szarawe budynki. Ruch parasoli widziany z okien kamieniec, przypominał konkurs tańca. Leo szedł pod jednym z nich. Deszcz przybierał na sile, wraz z silnym wiatrem, odbierał chęć na spacery. Młody mężczyzna wracał jednak z pracy, a brak samochodu, oraz strajk transportu publicznego nie dawał mu innego wyjścia, jak przemierzyć cała drogę piechotą. W pewnym momencie silny wiatr wyrwał parasol z ręki Leo, który nie silił się na jakąkolwiek reakcję. Uniósł jedynie wzrok ku górze w myślach przeklinając pogodę. Patrząc tak z na wpół przymrożonymi oczami, spostrzegł dziwny ruch chmur na niebie, a może były to jedynie cienie. Osłaniając ręką oczy, ujrzał jak niebo zaczyna przybierać granatowo-srebrzyste odcienie. Posuwały się one jednostajnie, jakby ktoś zasłaniał niebo płachtą. Zanim się zorientował, dziwna srebrzysta zasłona rozpostarła się na całym nieboskłonie. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła, jednak w nikim owe barwy nie wzbudziły zainteresowania. Nagle wzrok Leo zatrzymał się na jednej z alejek uchodzącej miedzy kamienicami, po drugiej stronie ulicy. Te same połyskujące kolory przemykały w głąb uliczki. Podejrzany cień miał dość konkretny kształt. Wnet te same fantomy zaczęły pojawiać się na budynkach, chodnikach miedzy przechodniami czy nad głową samego chłopaka, lewitując w powietrzu. Przerażenie zaczęło dawać się we znaki, dłonie drżały a usta zsiniały,  może z zimna, a może z szoku jaki teraz przezywał. Po raz kolejny rozejrzał się po osobach na ulicy, nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, co się dzieje dookoła. Mieniąca się postać na przeciwko, zaczęła przybierać postawę stojąca. Krótkie i umięśnione kończyny zdawały się utrzymywać to stworzenie w pozycji pionowej, lecz nie do końca ludzkiej. Lekko zgarbione wpatrywało się w niego, kiwając się co chwile na boki. Leo nie pojął jeszcze, że nogi prowadza go na drugą stronę ulicy. Wpatrywał się w tą formę, idąc cały czas do przodu. Nagle poczuł przeszywające spojrzenie czerwonych ślepi, żarzące się jak węgiel oczy, nakazały mu się zatrzymać. Stał na środku drogi, mamrocząc coś pod nosem i wpatrując się tępo w przestrzeń. Samochody hamowały ostro i próbowały go ominąć. A on ponownie zaczął iść, obojętny na wszytko dookoła niego. Sekundy dzieliły go od bezpiecznej strefy po drugiej stronie jezdni. Gdy wkraczał na chodnik, oczy miał poszarzałe i bez wyrazu. Szedł dalej do przodu, nie zważając na otoczenie. Gdy ciemność osłoniła go miedzy budynkami, stworzenie zaczęło cofać się w głąb alejki. Leo kroczył jak zahipnotyzowany, nie mogąc panować nad ciałem. W najdalszym odcinku, w rogu, stała postać. Istota cofnęła się wystarczająco, aby chłopak staną na przeciwko, ubranego w granatowy płaszcz mężczyzny. Przez pstryknięcie palców, niczym podczas sztuczki iluzjonisty, Leo ocknął się całkiem spokojny. Teraz patrzył na twarz mężczyzny, zdając sobie jednak sprawę z obecności istoty w pobliżu.

-        Co to? - całkiem obojętnie, czekał na odpowiedz.- To jest Karamor, wybacz że musiałem wyręczyć się nim, aby cię tu sprowadzić. Ja nazywam się Rygor.
Leo nie do końca wiedział co miał na myśli nowo poznany mężczyzna, wiedział jednak, że coś nakazywało mu ruszyć do przodu i stawić się na miejscu , gdzie go oczekiwano.
-        Karamor ma zdolność wpływania na zachowanie, jak i myśli osoby pod jego wpływem.
-        Czego ode mnie chcecie?- Spokój zaczął opuszczać Leo.- Sam fakt, że go widzisz jest bardzo wyjątkowy, niewielu ludzi ma tę zdolność.
-        Nie nazwałbym tego zdolnością – powątpiewał w ironiczny dla siebie sposób- bardziej klątwa, czy coś takiego.
-        Zmiana na niebie którą widziałeś, wywołana była zmiana częstotliwości osłon w  tym wymiarze.
Stwierdzenie częstotliwości osłon jak i wymiarów było mu całkiem obce.
-        To musi być jakiś żart, nie wiem o czym mówisz, dlaczego miałbym uwierzyć w którekolwiek z twoich słów?- cofnął się o parę kroków. - Ponieważ nie cofniesz tego co teraz widzisz i nie ukryjesz tego faktu przez ludźmi, którzy chętnie wykorzystali by tę zdolność, nawet twoim kosztem.
-        Nic z tego nie rozumiem, w całym moim życiu nie przydarzyło mi się nic tak dziwnego.
-        To z powodu zmian częstotliwości, jak już wspomniałem, umysł ludzki modyfikuje swe zdolności przy różnych częstotliwościach. Któregoś dnia to wytłumaczę.- Odparł zniecierpliwiony Rygor.
-        A co planujemy wspólną przyszłość?-zakpił Leo.- Coś w tym rodzaju, muszę przedstawić ci parę osób.-  Zanim chłopak zdążył powiedzieć co o tym myśli, Rygor położył mu dłoń na ramieniu i wypowiedział z dziwnym stworzenie w myślach, gdyż ustami nie ruszał- Krami draghar olevi. Wszyscy troje w sekundę zniknęli z alejki w której stali od paru minut.
Gdy Leo poczuł podłogę pod stopami, nogi ugięły mi się w kolanach. - Pierwsza teleportacja nigdy nie jest przyjemna, wybacz powinienem cię ostrzec.-Zamglony wzrok, zaczął się przerzedzać i wtedy chłopak ujrzał pięć osób stojących przez nim w starej bibliotece.
-        To właśnie ich, chciałem ci przedstawić- mężczyzna wskazał palcem na grupkę- pierwszy po lewej to Decon, także widzi stworzenia.- Leo zdezorientowany patrzył raz na Rygora , raz na Decona- Tak jak powiedziałem, nie wielu ludzi ma zdolność widzenia miedzy wymiarami, lecz Draconi potrafią to od urodzenia.
Sama teleportacja oraz istoty, które widział wcześniej, trudne były do pojęcia. Istnienie innych ras, chwilowo nie mieściły się w jego światopoglądzie. Uśmiechną się jedynie krzywo i zwrócił wzrok na Rygora.
-        Kolejna jest Raumi, z rasy Elfów, potrafi władać stwarzaniami, tak jak ja. Ja także jestem elfem z prastarego rodu, u mnie cechy charakterystyczne nie są aż tak widoczne.- Leo spojrzał na Raumi i od razu dostrzegł spiczaste uczy i ostre kości policzkowe.- Obok niej stoi Klara z rasy ludzi.- chłopak uśmiechną się z uczuciem ulgi, że nie jest jedynym człowiekiem, zwyczajną w jego rozumowaniu rasą- Ona także niedawno otrzymała zdolność. Klara potrafi otwierać drzwi miedzy wymiarami.
Klara uśmiechnęła się przyjacielsko, lekko zadarła nosem i spojrzała na prawo.
            -A to jest Hedore - powiedziała dziewczyna- z rasy Ligonów, oni od urodzenia   rozwijają zdolność leczenia wszystkich stworzeń, także ludzi. -Leo do tej pory nie        myślał o sobie jak o stworzeniu, ale i tak się uśmiechnął. -Zaraz koło Hedore stoi          Liam, z także z rasy Ligonów, zajmuje się tworzenia eliksirów wabiących i pułapek             na stworzenia cieni.
-        Stworzenia cieni to te, które staramy się łapać- wytłumaczył Rygor- są też stworzenia światła. Karamor jest jednym z nich. Stworzenia światła nikomu nie szkodzą, wręcz przeciwnie, są bardzo pomocne. Stworzenia cieni sieją chaos i działają przeciwko zachowaniu balansu miedzy wymiarami. Dzisiaj dostałeś szanse ujrzenia tych dobrych i złych. Potrzebujemy twojej pomocy w wyszukiwaniu stworzeń cieni, mówimy na nie potocznie cienie. Jeśli się zgodzisz dołączyć do nas, nauczymy cie wszystkiego co wiemy o wymiarach, stworzeniach żyjących miedzy nimi i o rasach żyjących we wszechświecie.
Nie oczekuje odpowiedzi o razu. Zostań w nami na parę dni, znajdziemy dla ciebie wolny pokój. Gdy nas bliżej poznasz, łatwiej będzie ci podjąć decyzję.
Leo kiwną głową, po czym rozejrzał się po pokoju. Uśmiechnięte twarze towarzyszy Rygora uspakajały go, szczególnie twarz Klary. Miał dużo do przyswojenia, nie potrafił tego zrozumieć, ale wystarczyło jeśli otworzy umysł na nowe doświadczenia. Na nowe życie, w całkiem innym niż dotychczas świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz