piątek, 1 lutego 2019

Otwórz się na niespodziewane

Klara złapała Leo za rękę i poprowadziła ku grupie. Nie spodziewał się tak poufałego gestu od pierwszych minut znajomości, zaskoczyła go i onieśmieliła. Kroczył za nią z oczami wpatrzonymi w podłogę.
– Który jest teraz rok na Ziemi? – Zapytała mocniej ściskając rękę Leo. – Wiesz, tutaj czas płynie troszeczkę inaczej. No wiec, który?

– Dwa tysiące osiemnasty? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Oh nie, to minęło już aż tyle czasu. – Zmartwiona pościła dłoń, wtedy Leo podniósł oczy i spojrzał na wszystkich zebranych. Jego zielone oczy nadal pełne były niedowierzania.
– Przecież wiesz, że różnica czasu między czwartym wymiarem a trzecim jest znaczna. – Odpowiedział zatroskany Rygor podchodząc do grupy. – Rok tutaj, to około pięciu lat w trzecim wymiarze, czasami sześć.
– Tak wiem, ale tak dawno nie byłam już na Ziemi.

            Klara nie przenosiła się do swojego rodzinnego wymiaru  – tak lubiła go nazywać  – od czasu, gdy została odnaleziona przez Rygora nad jeziorem Metson w San Francisco. Wtedy otworzyła wiele drzwi naraz, do wielu wymiarów jednocześnie. Nie mogąc opanować swojej umiejętności, niecelowo zaprosiła stworzenia cieni przez bramę miedzy–wymiarową. Na szczęście oprócz Rygora pojawiły się także stworzenia światła, pomogły Klarze ujść z sytuacji bez większych obrażeń. Wtedy Rygor przetransportował ją do czwartego wymiaru i obiecał, że nauczy ją umiejętnie wykorzystywać specjalne zdolności.
– Możesz zabrać się ze mną, długo tutaj nie pogoszczę – odpowiedział Leo.
– Nie możesz udawać, że nic się nie zmieniło w twoim życiu. Wrócić do domu i ignorować tego, co widzisz i słyszysz. – skomentował Rygor.
– Słyszę?
– Tak, zaczniesz widzieć stworzenia i słyszeć ich odgłosy, gdy będą w pobliżu. Nie zdołasz żyć jak dotąd, twoje zmysły będą wyostrzone do maksimum.
– I co teraz, ja mam niby zostawić wszystko za sobą i stać się jakimś mutantem? – Leo zdenerwowany odszedł na bok.
– Nikt z nas nie jest mutantem Leo: ani ty, ani Klara, ani nikt inny tu obecny. Świat ewoluuje a z nim wszystko, co żyje. Każda znana mi rasa zauważyła zmiany w swojej anatomii, zdolnościach psychicznych oraz fizycznych. Zmiany rozpoczęły się około trzech lat temu, czyli około dwudziestu lat w twoim trzecim wymiarze. – Odparł Rygor wskazując na młodą dziewczynę. – Klara jest z nami ponad dwa lata. Na Ziemi, w trzecim wymiarze ostatni raz była po pierwszym roku pobytu na szkoleniu.
– Gdy Rygor mnie znalazł miałam dwadzieścia lat, a rok na Ziemi był dwa tysiące szósty. Tutaj też jesteśmy na Ziemi, ale życie wygląda inaczej. W czwartym wymiarze, na Ziemi żyją różne rasy, nie tylko ludzie otoczeni zwierzętami oraz roślinnością. Na przykład w Ydylion mieszkają Ludzie, Drakoni, Ligonowie, a także wiele innych.
– Ydylion? – zapytał Leo zdezorientowany.
– Oh tak miasto, w którym obecnie się znajdujemy. Tutaj jest inaczej, miasta mają inne nazwy, krajobraz jest trochę inny, ale ptaki nadal mają skrzydła, a drzewa gałęzie. – Zażartowała dziewczyna, lecz Leo nie było zbytnio do śmiechu. – Jeżeli chcesz pokaże ci to i owo wokół willi Idilia. Rygor jest właścicielem tego miejsca, a my jesteśmy jego gośćmi.
– Nie stójcie tak tutaj, Leo jesteś mile widziany w moim domu, możesz bez krępowania poruszać się po terenie i korzystać ze wszystkiego, co tutaj się znajduje. – zaprosił go serdecznie Rygor.
Klara znowu złapała Leo za rękę i poprowadziła za sobą ku drzwiom wychodzącym z biblioteki.
– W willi znajduje się dużo pomieszczeń rozmieszczonych na trzech piętrach. Na parterze od prawej mamy wejście główne z holem, następnie mały samotnik, kuchnia, łazienka, stołówka z wyjściem na ogród. Piętro wyżej jesteśmy my i biblioteka oczywiście, wielki salon — dla rozrywki i odpoczynku — potem sala treningowa. Na drugim piętrze znajdują się sypialnia Rygora, pokój Raumi i jeszcze Decona. Jest tam też druga biblioteka lub też pokój do pracy: komputery, biurka. Zwykle spotkasz tam Rygora i Raumi. Na ostatnim piętrze tam jest mój pokój, mały salonik, pokój Liama, potem pokój Hedore oraz dwa wolne pokoje. Na pewno jeden z nich będziesz mógł sobie wybrać. – Powiedziała szybko, niemal jednym tchnieniem Klara. – Teraz pokaże ci ogród, jest niesamowity! – wyszczebiotała z zachwytem.
            Leo jeszcze nie przebywał w tak wielkim domu, po rozejrzeniu się dokoła stwierdził, że nie chciałby tutaj nic zniszczyć, ponieważ wszytko wyglądało na drogie i ekskluzywne.
– Musimy tylko zejść po schodach na parter i tamtędy do ogrodu.
            Klara nadal ściskając dłoń Leo mknąc po schodach, a chłopak tuż za nią. Na samym dole schodów Klara nadepnęła na coś i straciła równowagę. Na szczęście Leo trzymał ją za rękę i przytrzymał, aby nie spadła niżej.
– Wszystko w porządku? – zapytał zdyszany.
– Tak, tylko...ałła – Klara spojrzała na schody a tam leżał długopis oraz półprzezroczyste kołeczku. – Ta Raumi – Wysyczała wściekła. – Znowu rozrzuca swoje rzeczy po domu.
– Ładna jesteś, gdy się złościsz. – Skwitował Leo. – Ale skąd wiesz, że to jej rzeczy?
– Długopis i taśma klejąca ... Kto siedzi całymi dniami w bibliotece? – uspokoiła się troszkę, speszona komplementem Leo. – Poza tym wczoraj rozpoczęła projekt zadany jej przez Rygora, ale na pewno sama ci o nim opowie. Już jesteśmy koło jadalni, stąd tylko chwila do ogrodu.
Leo wziął Klarę pod rękę i pomógł zejść z ostatnich schodków. Nie chciał wspominać, że gdyby tak szybko nie zbiegała ze schodów to na pewno zauważyłaby przedmioty leżące pod nogami. Powoli przeszli przez jadalnie, kierując się ku drzwiom wychodzącym do ogrodu.
            Klara nie odzywała się od tego żenującego wydarzenia na półpiętrze. Leo za to z lekkim uśmiechem pod nosem spoglądał na nią co chwile. Przechodząc przez wielkie drewniane, lecz przeszklone drzwi chłopak zaproponował, aby Klara usiadła na ławce i odpoczęła chwile.
– Już dobrze, usiądziemy na chwile. Słyszysz jak tu cicho, Willa znajduje się daleko od drogi, wiec nie usłyszysz tu szumów samochodów.
Leo nasłuchiwał i owszem nic nie słyszał oprócz śpiewu ptaków, szumu liści na drzewach oraz cichego skrobania dochodzącego ze skalniaka przed nimi.
– Słyszysz to? – zapytał zdziwiony.
– Co takiego?
– Takie skrobanie, robi się coraz głośniejsze.
Zanim Klara zdążyła zareagować na Leo skoczył zza skalniaka stwór przypominający psa, choć miał pióra na grzbiecie i bardzo długie pazury u łap.
Leo krzyczał w panice, próbując zrzucić z siebie intruza.
– Oh Kadami przestań! – krzyczała Klara, wymachując rękami.
– Co to jest! – wykrzykiwał Leo w panice.
Klara tak bardzo zaczęła się śmiać z jego reakcji, że spadła z ławki. Leżąc na ziemi nadal nie mogła powstrzymać śmiechu. Obok niej stał wspomniany Kadami. Leo wpatrywał się w niego i starał się przyswoić czym jest to stworzenie. Ni to pies, ni to ptak. Kiedyś słyszał o podobnych stworzenia w mitologii przerabianej na lekcjach w szkole średniej, ale to nie przypominało żadnego z nich.
Stał tak przez parę sekund czekając aż Klara przestanie się śmiać.
– Wybacz pierwszy raz widziałam tak paniczną reakcję na Kadami. Nigdy nie widziałeś wikorła?

Leo się tylko zadąsał.
– Co to jest?
– Kadami to mój przyjaciel, taki ziemski (w trzecim wymiarze) pies.
– Pies powiadasz, a potrafi aportować? – zażartował niepewnie Leo.
– No pewnie! Sam tylko popatrz.
Klara chwyciła gruby patyk i popatrzyła na Leo ze zmrożonymi oczami.
– Możesz rzucić go bardzo wysoko i daleko od nas?
– Daleko na pewno, jak najdalej się da.
Leo wziął zamach i wyrzucił kij tak daleko i wysoko jakby od tego zależało jego życie.
Zanim zdążył spostrzec Kadami wybił się na tylnych łapach i rozpostarł skrzydła, które wcześniej wydawały się Leo piórami wyrastającymi z grzbietu. Skrzydła miał szerokie na trzy metry rozpiętości, a siła z jaką nimi poruszał wywołała podmuch wiatru. Stwór podleciał blisko patyka nadal wirującego w powietrzu i chwycił go zwyczajnym psim pyskiem. W sekundę później zawrócił, kładąc skrzydła wzdłuż ciała, spadał jak rakieta w kierunku Klary. Leo przerażony widokiem stanął za Klara, co znowu wywołało u niej śmiech. Około metra od ziemi Kadami rozłożył skrzydła hamując gwałtownie tuż przed twarzami obserwujących. Klara niewzruszona odgarnęła jedynie pasma włosów z twarzy i odebrała patyk od przyjaciela.
– Dobry Kadami. – Gładząc po głowie, pochwaliła wikorła.– Tak to chyba będzie koniec naszego dzisiejszego zwiedzania. Co za dużo wrażeń to nie zdrowo.
Klara uśmiechnęła się wskazując na dom.
– Teraz dam ci obejrzeć dom. Tam raczej nic cię nie zaskoczy.
Oboje kierowali się teraz ku domowi. Leo wyglądał na wyraźnie zmęczonego. Klara miała nadzieje, że nie zniechęciła go jeszcze bardziej do pozostania w Ydylionie i przekonania się na własne oczy, dlaczego warto tutaj pozostać na dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz