Umieściłam tutaj niewielki wątek związany z końmi, moimi ukochanymi końmi <3 (wilki są na drugim miejscu). Wiem, że nie wszyscy siedzą w "końskim świecie" stąd kilka objaśnień na koniec, tych, które chyba nie każdy zna.
Do tematu podeszłam trochę... inaczej.
Aktina
Gorzka prawda
– Pakujcie miecze, kusze z zapasem bełtów*, jeśli umiecie walczyć kijem, to jego też zabierzcie! Do tego prowiant, ale nie za dużo. Przez jakiś czas będziemy nocować w karczmach, a to, czego będzie brakować, dokupimy przed zboczeniem z głównego gościńca. W puszczy będziemy zdani już tylko na siebie. – „I na elfy” dodał w myślach. – Nie przeciążajcie koni! Za godzinę chcę was już widzieć w siodłach przed bramą, gotowych do wyjazdu, zrozumiano? Ruszać się!
Zinan wydał rozkazy swoim ludziom, nie tracąc czasu. Wszystko, co usłyszał od króla poprzedniego wieczoru, potwierdziło się. Za chwilę mieli wyruszyć na bezsensowną według niego misję i to z Brenonem jako przewodnikiem. Miał nadzieję, że władca zmieni zdanie w tej kwestii. Jeśli nie ze względu na niego, to na własną bratanicę. Telia była jedyną następczynią tronu, a miała podróżować pod przewodnictwem człowieka, który już raz udowodnił, że nie należy mu ufać. Zinan przekonał się o tym na własnej skórze.
Młody dowódca ruszył do stajni, porzucając kwestię Brenona, przynajmniej chwilowo. Przez najbliższe dni, tygodnie i tak będzie musiał uważać na niego na każdym kroku. Wolał skupić się na Telii. Pół nocy krążył po zamku z zamiarem zapukania do drzwi jej komnaty. Dziwnym trafem nogi kierowały go w zupełnie inną stronę. Chyba bał się tego spotkania, chociaż nie chciał się do tego przyznać. Słowa króla go zastanowiły. To prawda, że nie widzieli się od trzech lat, nie pisali listów. Wtedy ona wyjechała, aby przygotować się do objęcia tronu. Wcześniej bardzo dobrze się znali. Gdy byli dziećmi, ich ojcowie się przyjaźnili, może nawet mieli jakieś plany związane ze swoimi dziećmi. Los tak się potoczył, że zarówno Zinan jak i Telia stracili rodziców. W najgorszym momencie życia byli dla siebie wsparciem. Później w codzienności chłopaka pojawiło się wojsko, a dziewczyna została ogłoszona jedyną spadkobierczynią i następczynią swojego stryja, króla Diriasa, który nigdy się nie ożenił i stało się jasne, że umrze bezpotomnie. Od tamtej pory ścieżki dwójki przyjaciół zaczęły się rozdzielać, mieli nowe obowiązki i zajęcia. Spotkania stały się rzadsze, ale oboje na nie czekali. Nic nie zapowiadało całkowitego zerwania kontaktu na trzy lata. Zinan w tym czasie został najmłodszym dowódcą w królestwie. W takim razie co mogło zmienić się u Telii?
W stajni od progu powitało go rżenie koni. Część z jego podwładnych uwijała się przy swoich wierzchowcach, przygotowując do podróży. Zinan skierował się prosto do boksu swojego bułana*. Bezsenną noc, oprócz spacerowania po korytarzach zamku, poświęcił na przygotowania do misji. Wszystko było już przygotowane, rzeczy spakowane, broń wyczyszczona. Nie pomyślał , że przez to będzie będzie miał za dużo wolnego czasu z rana.
Jasny łeb Parysa natychmiast zaczął myszkować po kieszeniach mężczyzny, co wywołało jego uśmiech. Nagle za jego plecami rozległo się buntownicze parsknięcie. Zinan obrócił się w jego kierunku. W sąsiednim boksie stał olbrzymi, kary ogier z długą, falowaną grzywą opadającą na oczy. W jego spojrzeniu było coś, co mogło przerazić. Potwierdził to tylko, nerwowo przebierając masywnymi nogami i zarzucając łbem. Młody dowódca nigdy wcześniej go nie widział i zastanawiał się, kto jest na tyle szalony, aby dosiadać tej bestii.
Pod szyją wierzchowca nagle pojawiła się znana twarz. Przez trzy lata Telia zmieniła się. Ciemne włosy, kiedyś elegancko spięte w kok, teraz zaplotła w warkocz, na pewno wygodniejszy. Zwiewne suknie również zastąpił strój godny wojowniczki. Mimo to nie można było pomylić jej z nikim innym.
– Co cię tak dziwi? – zapytała z oburzeniem, przerywając milczenie.
– Piękne zwierzę – wypalił mężczyzna.
– Ja nie jestem zwierzęciem, a to na mnie patrzyłeś. Udam jednak, że tego nie widziałam. Nie radzę głaskać – wyznała w momencie, kiedy zęby ogiera kłapnęły w kierunku wyciągniętej dłoni Zinana. – Urodził się w dniu, kiedy przybyłam na naukę. Następnego dnia zdechła jego matka. Wykarmiłam go i zajeździłam*. Toleruje tylko mnie.
Dowódca spojrzał na starą przyjaciółkę z zaskoczeniem i uznaniem. Koń był tak wysoki, że kobieta nie mogła spojrzeć ponad jego grzbietem.
– Dlaczego nie było cię na spotkaniu z królem?
– Zapomniałeś, że to mój stryj? Wiedziałam o wszystkim pierwsza, wcześniej nawet niż ty.
– Myślałem, że mnie unikasz.
– Nie przeceniaj swojej roli – prychnęła i wróciła do czyszczenia wierzchowca.
– Dlaczego się nie odzywałaś? Czekałem.
– A dlaczego ty się nie odezwałeś? Przecież nikt ci nie bronił.
– Nie wiedziałem nawet, gdzie wysłać wiadomość.
– Nie szukaj wymówek. Jesteś blisko z królem, świadczy o tym nie tylko wasza wczorajsza rozmowa, ale i twoje stanowisko. Czym sobie zasłużyłeś na tak odpowiedzialną i ważną funkcję w wieku dwudziestu pięciu lat? Nie miałeś okazji wykazać się na polu bitwy, od wielu lat panuje pokój.
– Twierdzisz, że nie zasłużyłem? Nie było cię tutaj, nie wiesz, ile wysiłku w to włożyłem. – Wszedł do boksu, w którym znajdowała się Telia, nie zważając na niebezpiecznego ogiera. Kobieta przytrzymała go za uzdę, którą dopiero co założyła.
– Uważam po prostu, że umiesz się ustawić. Przekonałeś do siebie stryja, a to on wybiera dowódców. Pomogła ci też pamięć całej armii o twoim ojcu.
– To, co mówisz, nie ma żadnego sensu. – Pokręcił głową z niedowierzaniem. Znał Telię, a ona znała jego. Ta rozmowa nie mogła dziać się naprawdę...
– Nie? Sprawdźmy. Wyobraź sobie taką sytuację, czysto teoretyczną. Szperając w komnatach swojego zmarłego dziadka, znajdujesz ukryte pod podłogowymi deskami miejsce ze skrzętnie schowanym dębowym pudełkiem, bardzo dobrze zabezpieczonym. Wyciągasz z niego koronę i ocierasz z kurzu, dostrzegasz na niej wyryte słowa, których nigdy nikomu nie powinieneś powtórzyć. Co robisz?
– Jeśli wiadomość jest ważna dla losów królestwa, mówię królowi. Nie mam prawa zachowywać informacji dla siebie.
– Królestwo, król,... Nigdzie nie ma ciebie! Przez ostatnie trzy lata toczyłam wojnę o to, abym w całym tym szaleństwie związanym z przejmowaniem tronu nie straciła prywatnego życia. – Mówiła szybko, siodłając wierzchowca. Każdy jej ruch świadczył o zdenerwowaniu. – Odpowiedzialność, losy państwa, ja to wszystko słyszałam, ale nie dałam się zniszczyć, przekuć na taką Telię, jaką wszyscy chcieli widzieć. Paradoksalnie dopiero dzięki temu odnalazłam prawdziwą siebie. – Zaśmiała się z przekąsem. Zgrabnie dosiadła wyższego od siebie ogiera, odmawiając pomocy Zinana. – Ty nie walczysz, więc przegrałeś na starcie. Przegrałeś, mimo że podobno świetny z ciebie żołnierz. Tak naprawdę jesteś tylko żołnierzykiem-zabawką, pionkiem, ciałem. Ducha straciłeś już dawno. – Zdecydowanym ruchem zebrała konia*, aż zatańczył w miejscu. – Gorzka prawda? Boli? Bo ma boleć, taki jest świat. Nie wiem czy zauważyłeś. A tak dla twojej wiadomości, ty też nie masz pojęcia, ile wysiłku kosztowało mnie to wszystko, przez co musiałam przejść, aby dzisiaj wyruszyć z wami. – Ścisnęła boki ogiera i szybkim kłusem opuściła otwarty wcześniej przez mężczyznę boks.
Zinan jeszcze przez chwilę stał w miejscu, milczący, osłupiały, skołowany.
*bełty – naboje do kuszy, odpowiednik strzał do łuku
*maść bułana – sierść na ciele konia jasnobrązowa, wpadająca nawet w żółty odcień, z czarną grzywą i ogonem
*zajeżdżanie – pierwsze dosiadanie młodego konia, zwykle 2,5-3 letniego; przyzwyczajanie do siodła z reguły kończy się wieloma upadkami jeźdźca, zależy od techniki
*zebranie konia – w jeździectwie stan emocjonalny i fizyczny konia, łączący głębokie podstawienie zadu, lekkość na wodzach, uniesiony przód oraz "samoniesienie" konia; zebranie można określić również "zaangażowaniem" (To już z Wikipedii, nie umiałam ładnie i fachowo wytłumaczyć)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz