czwartek, 31 stycznia 2019

Chwila załamania ~ Aktina

 Przyznaję się, jestem leniem i nie chciało mi się wymyślić nic nowego. Scena, która będzie występować w moim planowanym projekcie, tylko pewnie dokładnie ją rozpiszę. 
 Dialogowo. Na dodatek kompletnie wyrwane z kontekstu. Tytuł jak zwykle w ostatniej chwili, byle był jakiś adekwatny XD

_________________________________

Wysiadł z taksówki przed samym wejściem znanego w całym mieście klubu Ruby. Uchodził on za najbardziej ekskluzywny, a wejście do środka zapewniało tylko specjalne zaproszenie. Neonowy szyld zdobiła animacja kobiecych ust oblizujących się ciągle z czerwonej szminki. Tak to wyglądało dla postronnych, a Derek od kilku tygodni już nim nie był. Doskonale wiedział, że szminka w logo tak naprawdę jest krwią, a lokal obsługuje tylko wampiry, bycie jednym z nich to tajemnicza przepustka. Nadal nie mógł się przyzwyczaić, że niektóre rzeczy nie są tym, na co wyglądają, ludzie również.

– Zaczeka pan, wrócę ze znajomą. – Nachylił się nad otwartym oknem kierowcy.
– No nie wiem, czy zaczekam. Mam następne kursy. – Mówiąc to, wyciągnął i zapalił papierosa. Skorzystał z otwartego okna, posyłając w stronę ostatniego klienta kłęby dymu.
– Gdyby był pan tak zajęty, nie robiłby pan przerwy na fajkę. – Kątem oka zauważył już Samanthę, więc zaczął się niecierpliwić.
– W każdej chwili mogę dostać zgłoszenie i zarobić, zamiast stać tu nie wiadomo ile.
Derek westchnął i przeklął pod nosem. Wyjął portfel i podstawił starszemu mężczyźnie pięćdziesiąt dolarów pod nos.
– Wystarczy?
Kierowca bez słowa złapał banknot i schował do kieszeni. Chłopak z ulgą uznał to za zgodę, chociaż trochę żałował tak łatwo wydanych pieniędzy. Złapałby inną taksówkę, ale nie chciał przebywać w tej okolicy dłużej, niż było to konieczne.
– Co tak długo? – Znajoma wampirzyca stała już za jego plecami.
– Gdybym przyjeżdżał tu po ciebie, Sam, oddawałabyś mi połowę łapówki. Jak wprowadzisz mnie do środka? – dopytał, kiedy już zbliżali się do bramki.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Po prostu podeszła do jednego ochroniarza, zakręciła się koło niego z uroczym uśmiechem. Szepnęła coś na ucho i przejście dla człowieka stało otworem.
– Co mu powiedziałaś, że od razu mnie wpuścił? – dopytywał dalej, zagłębiając się w korytarzach lokalu. Wolał wiedzieć, jak wygląda oficjalna wersja.
– Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, jesteś tu jako mój żywiciel – powiedziała, bez żadnych emocji w głosie, jakby rozmawiali o pogodzie.
– Cudownie... Mam nadzieję, że nie macie zwyczaju dzielić się posiłkiem z innymi?
Odpowiedział mu tylko dwuznaczny uśmiechem, ale nie miał już ochoty na kontynuowanie tego tematu. Stali w rogu głównej sali, wśród tańczących, czasem całujących się wampirów, z idealnym widokiem na bar. Przy nim siedziała, a raczej wisiała nad kieliszkiem Sara. Włosy miała w nieładzie, jedno ramiączko jej sukienki spadło i jakoś nie zaprzątała sobie głowy, aby je poprawić. Całą swoją postawą przywodziła na myśl jądro rozpaczy.
W czasie, kiedy ją obserwował, wypiła resztę czerwonego płynu i skinęła na barmana, żeby nalał jeszcze raz to samo.
– Myślałem, że nie możecie się upić. Szybka regeneracja i w ogóle. – Ciężko było mu patrzeć na kompletnie rozbitą dziewczynę. Musiał się jednak opanować, zanim do niej podejdzie.
– Wypicie czystego alkoholu nic nam nie zrobi, ale można oszukać organizm. Normalny człowiek upija się, ponieważ alkohol dostaje się do krwiobiegu. Jeśli my zmieszamy trunki z krwią, możemy poczuć lekki zawór głowy, chociaż efekt nie utrzymuje się zbyt długo. Problem w tym, że ona nie odchodzi od baru przez całą noc.
– Skąd wiesz, jak długo tu jest? – Zlustrował Samanthę od góry do dołu. Jej wieczorowy strój, staranny makijaż i fryzura zdradziły wszystko. – Nie szukałaś jej tutaj. Ty ją tu przyprowadziłaś! Na dodatek nie zrobiłaś nic, żeby zabrać przyjaciółkę, zanim doprowadzi się do takiego stanu! – syknął, wskazując Sarę mieszającą słomką krwawego drinka.
– Nie próbuj mnie oskarżać. Chciałam dobrze, miała się wyluzować.
– Brawo, to ci się udało. – Skrzyżował ręce na piersi. – Tak się rozluźniła, że ledwo siedzi na barowym stołku – prychnął.
– Nie słucha mnie. Spróbuj do niej przemówić, w końcu byłeś z nią, kiedy zobaczyła Jamiego.
Nie dyskutował już więcej z Sam. Ruszył w kierunku Sary z drugiego końca sali. Nie zdążył nic powiedzieć, to ona powitała go jako pierwsza, wyjątkowo ostrym tonem.
– Zamknij się.
– Nic nie mówiłem.
– Mam to gdzieś, zamknij się. Dobrze wiem, co chcesz powiedzieć.
– Przecież nie umiesz czytać w myślach. – Zajął miejsce obok dziewczyny. Kiedy ta podniosła szklaneczkę do ust, złapał naczynie, siłując się lekko. Ostatecznie zadzwoniło ono głośno o blat. Derek widział, że wampirzyca ewidentnie jest pijana. Gdyby była w pełni sił, nigdy nie mógłby tego zrobić. – Tej pani już wystarczy – zwrócił się do barmana. – Rachunek.
– Nie ma mowy! – Chciała sama sięgnąć po butelkę stojącą po drugiej stronie, należącej do pracowników, ale zachwiała się i spadłaby ze stołka, gdyby chłopak jej nie złapał.
– Właśnie dlatego wracamy do domu.
Wampir stojący za barem nie próbował stawać po stronie klientki, ponieważ w tym przypadku nie miała racji. Zajął się podliczaniem należnej kwoty. Kiedy podał kwit człowiekowi, ten o mało sam nie spadł z siedzenia. Rachunek wynosił ponad trzy tysiące dolarów.
– Co wy tu sprzedajecie? Płynne złoto? – oburzył się. Z drugiej strony czego innego mógł oczekiwać? Ekskluzywny klub to i ceny astronomiczne.
Zaczął przeszukiwać torebkę Sary w nadziei na znalezienie gotówki, której niestety tam nie było. Z zakamarków portfela wydobył jednak kartę płatniczą. Natychmiast skinął na Samanthę nadal stojącą w oddali, licząc na to, że zna ona kod. Razem z kawałkiem plastiku na blat wypadł jednak woreczek z resztką białego proszku.
– Co to jest? – Zamachał przedmiotem przed oczami upitej wampirzycy.
– Przecież nie cukier puder. – Zaśmiała się, opierając coraz cięższą głowę na rękach. – Ja go o wszystko obwiniłam – wyznała, schowana za rozpuszczonymi włosami.
– Kogo? Jamiego? To twój młodszy brat, zna cię na wylot, nie uwierzyłby w coś, co było kłamstwem – Próbował przekonywać Sarę, jednocześnie na migi porozumiewając się z Sam, pokazując jej narkotyki.
– Ty nie wiesz, co ja wtedy powiedziałam, jakim tonem. On mi nigdy nie wybaczy, a ja nie mogę mu tego wytłumaczyć. – Z początkowej hardości nic nie zostało. Derek pierwszy raz widział ją tak załamaną.
– Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. – Podniósł głowę dziewczyny i wytarł łzy z jej policzków. Makijaż rozmazała już dawno. – Zabierzemy cię do domu. Rano wszystko wygląda lepiej.
– Tak właściwie mamy już szóstą – niepewnie spróbował uświadomić klientów barman, na co człowiek spiorunował go wzrokiem. To wystarczyło, mimo że przewaga siły pracownika była ewidentna.
Z pomocą drugiej wapirzycy postawił Sarę w pionie i oparł na swoim ramieniu. Przyjęła pomoc bez żadnych uwag, zresztą nie dałaby rady wyjść z budynku o własnych siłach.

Przed wejściem Ruby wciąż czekała na nich taksówka. Kierowca palił już któregoś z kolei papierosa, korzystając z chwili wytchnienia. Miał szczęście, bo gdyby odjechał, Derek nie ręczył za siebie przy ich ewentualnym następnym spotkaniu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz