Same fejki, póki co, w sumie. Dziwnie.
_________________
Światła migały. Kolorowe błyski tańczyły po ścianach i zdobiły twarze, ciała, podskakujących do rytmu ludzi. I Zmroków. Basy dudniły, wprawiając w drżenie podłogę. DJ przyciskał do ucha słuchawkę, jakby dla niego nie było jeszcze wystarczająco głośno. Uniósł do góry rękę i kiwał nią miarowo w dół i w górę.
Tłok i zapach potu nie należały do ulubionych rozrywek Ivrel, ale postanowiła godnie to znieść. W imię misji, oczywiście. A to, że przy okazji bawiła się całkiem nieźle – podwiązała podkoszulek pod cyckami i upijała się podłej jakości piwem – stanowiło premię, jaką doliczyła sobie do niezbyt wysokiej pensji, którą otrzymać miała od zleceniodawcy.
Rzuciła pod nogi pustą puszkę i zgniotła ją trampkiem. Po czwartym piwie pomysł, żeby urządzić w „Pussy” dyskotekę, wydawał jej się zaiste odlotowy. Stwierdziła też, że najwyższa pora zakończyć grę wstępną i przystąpić do głównej części planu. Zaczęła się przemieszczać w stronę podium DJa, za którym znajdowały się schody na górę. Miała tylko nadzieję, że nie ogłuchnie jak Brown, bo im bliżej konsolety się przeciskała, tym ciężej było znieść pulsujący hałas.
RASING UP, LOUDER LOUDER
TURN IT UP HIGHER, HIGHER
TURN IT UP HIGHER, HIGHER
Była już prawie przy schodach, kiedy poczuła, że ktoś ociera się o nią, tańcząc, i czyjeś dłonie chwytają ją za biodra. Odwróciła się gwałtownie – na tyle na ile pozwalała ograniczona przestrzeń – i ujrzała przed sobą rosłego blondyna, który uśmiechał się do niej obleśnie, podczas gdy jego dłonie, wprawiające biodra Ivrel w ruch, wędrowały na jej tyłek. Zdążyła zmarszczyć brwi i zacisnąć prawą dłoń w pięść, ale ostatecznie blondyn nie musiał zbierać zębów z podłogi, bo rozproszył ją bełkotliwy głos, który przebił się przez tumult dudniącej muzyki:
— So-ły, koeś. Ta jess zaję-sa.
Zobaczyła przed sobą czarny t-shirt i zrozumiała, że to Nicolas ich rozdzielił, wchodząc między nią a blondyna. Przez moment myślała, że Nick sam mu przyłoży, ale on tylko objął ją ramieniem, patrząc na tamtego wyzywająco. Mimo, że był niższy, niebezpieczny błysk w oczach i krzywy uśmiech odstraszyły rywala, który wzruszył ramionami i odwrócił się, by obmacać inną kobietę.
— Dzięki. — Ivrel nie zawracała sobie głowy, by podnieść głos, skoro Nicolas i tak nic nie słyszał. — Ale poradziłabym sobie sama.
Mężczyzna albo nie odczytał komunikatu z ruchu jej warg, albo udał, że tego nie zrobił, by trochę wykorzystać sytuację. Teraz to jego dłonie spoczywały na biodrach Ivrel, co wcale jej nie złościło, chociaż dziwnie było stać nieruchomo w tłumie pląsających ludzi i patrzeć w czarne, niezgłębione oczy Dogtaga.
WHEN YOU FADE ALL AWAY
— Muszę iść. — Wskazała na schody i Nick też na nie zerknął, ale zaraz wrócił spojrzeniem do jej twarzy. Ściągnął brwi i pokręcił głową. Ciężar jego dłoni jakby urósł.
WHAT YOU DO? WHAT YOU DO?
— Misja — dodała Ivrel i dopiero wtedy na twarzy Nicolasa pojawiło się zrozumienie. Puścił ją i kiwnął głową, a Ivrel znów zaczęła się przedzierać przez motłoch. Szybko zdała sobie sprawę, że jest śledzona.
— Nick. — Przekrzywiła głowę, dostrzegając, że Dogtag za nią podąża. — Zostań.
Nicolas skinął głową, ale wciąż nie odstępował jej na krok.
— Nick! — krzyknęła na niego, rzucając mu gniewne spojrzenie. — Nie potrzebuję obstawy. Zostań. Zo-stań, zrozumiałeś?
„Jestem głuchy, a nie upośledzony.”
Westchnęła. Nie znosiła, kiedy Brown do niej migał, zamiast bełkotać.
FADE AWAY, HATE TO SAY
Nie wiedziała, czemu uparł się mieć ją na oku, ale odpuściła. Pozbędzie się go tak lub inaczej.
Wskoczyła na schody, a Nicolas wylądował obok niej. Pognali na górę, ale drogę szybko zagrodziła im słusznej budowy matrona.
— Hola, hola! — wrzasnęła, rozkładając ramiona. — My tu pokoi do wynajęcia nie mamy, to jest porządny, szanujący się…
— GDZIE JEST KIEROWNIK TEGO BURDELU?! — wszedł jej w słowo jakiś niezadowolony klient, który wypadł z pokoju obok, zapinając spodnie. — Chcę złożyć reklamację!
— Reklamację? — zdziwiła się burdelmama, zakładając ręce na ramiona. — A na co?
— Na loda! — Klient ciągle grzebał w spodniach. — Patrz pani, jak to wygląda…
Ivrel poczuła, jak wielka łapa Nicolasa zasłania jej oczy.
— Ano faktycznie. Betty! — krzyknęła mamuśka, przykładając dłonie do ust. — Pan z reklamacją do ciebie!
— Powiedz mu, żeby się pierdolił! — dobiegł ich krzyk z otwartego pokoju.
— No ale właśnie o to chodzi, że pan nie może! — odkrzyknęła burdelmama, jednak nikt już nie odpowiedział. — Chce pan zwrot pieniędzy, czy ponawiamy usługę?
— Ale gratis?
— Gratis.
— To poproszę.
Kiedy kłopotliwy konsument się oddalił, Ivrel odzyskała wzrok, a mamuśka poświęciła jej całą swoją uwagę.
— Już mówiłam — warknęła, taksując ją spojrzeniem. — Złotko. Nie mamy tu…
— To nie tak — przerwała jej Ivrel, ściskając za przedramię. — On — kiwnęła głową w stronę Nicka, upewniając się, że Brown nie dostrzeże, co zamierza powiedzieć — mi nie wystarcza.
Mamuśka jeszcze chwilę marszczyła brwi, po czym się rozchmurzyła.
— Aaa — orzekła, uśmiechając się znacząco. — Rozumiem. Raymond! — wrzasnęła na cały korytarza.
— Nie, nie, źle mnie pani zrozumiała — interweniowała dalej Iv. — Mi chodzi… o kobietę. Konkretną kobietę. Ruda. Słyszałam, że macie tu jedną taką...
— Już wszystko rozumiem. Zapraszam do pokoju na samym końcu. — Burdelmama wskazała kierunek. — To nowicjuszka, ale ma wzięcie.
— Tak mówią. A tego Raymonda… — Zanim odeszła, Ivrel poklepała Browna po ramieniu. — To poproszę dla kolegi.
I zostawiła przerażonego Nicolasa w rękach burdelmamy, która z łakomym uśmiechem prowadziła go gdzieś pod ramię.
WHAT YOU DO? WHAT YOU DO?
Zanim otworzyła drzwi na końcu korytarza, zawahała się. Nie miała ze sobą tekagi, ochrona nie wpuściłaby jej z bronią. Nawet Nicolas musiał rozstać się ze swoją szabelką, nie było zmiłuj. Planowała… Dotrzeć do pokoju i tu jej plan się kończył. W środku może zdarzyć się wszystko, ale nie było mowy o odwrocie. Musiała improwizować.
Delikatnie zapukała do drzwi.
— Proszę — usłyszała miękki głos i weszła do pokoju, bokiem, zarzucając włosy na twarz. — Och, dziewczyna? — rozległo się pytanie i Iv pokiwała głową. — Nie wstydź się, zamknij drzwi i podejdź.
Ivrel zrobiła tak, jak jej polecono. Małymi kroczkami, udajac onieśmielenie, zbliżyła się do łóżka i szybko usiadła na jego skraju, tyłem do leżącej na nim kobiety, która skomentowała to zachowanie chichotem.
— Aleś ty nieśmiała.
Spięła się, gdy poczuła na ramionach jej ręce.
— Rozluźnij się.
Przez chwilę poddawała się masażowi, a kiedy zręczne ręce pociągnęły ją do tyłu, położyła się, szybko odwracając głowę i wtulając twarz w poduszkę.
OH, LOOK AT ME, LOOK AT ME
Pokój znowu wypełnił chichot. A potem delikatne ręce zaczęły błądzić po odkrytym brzuchu Ivrel, coraz wyżej, poczuła na sobie ciężar jej ciała, jej oddech na swojej skórze, włosy muskające dekolt. Drgnęła, poruszyła się, wyciągając ręce, oddając dotyk. Gładziła jej ramiona, opuszki palców sunęły w górę, wyżej, dalej, aż objęła jej szyję i powoli szukała palcami miejsc, w które wbije kciuki…
OH, I WANNA BE MAKING DREAMS
— No chyba nie, Hekate — zaskrzeczały usta nad jej uchem, a zaraz potem rozległ się szczęk kajdanki, która objęła nadgarstek Ivrel, przypinając ją do poręczy łóżka.
— Kurwa! — wydarła się Wolf, próbując dosięgnąć wolną ręką wymykający się cel, ale została sprawnie spacyfikowana i po chwili jej druga ręka także została unieruchomiona za pomocą drugiej pary pluszowych kajdanek. — Kurwa! — powtórzyła, nie mogąc uwierzyć w porażkę.
— Myślałaś, że mnie przechytrzysz w tak prymitywny sposób? — szydziła z niej rudowłosa, z szerokim śmiechem obserwując, jak Iv rzuca głową na boki i szarpie rękoma, próbując się uwolnić. — Czekałam na ciebie.
— Natychmiast mnie rozkuj, słyszysz?! – warczała Ivrel, zatrzymując wzrok na roześmianej twarzy. — Uwolnij mnie, kurwa, ale już!
— No jasne, czekaj — kpiła sobie jej przeciwniczka, wyciągając z kieszeni czerwoną szminkę i malując usta.
— ZRÓB TO I WALCZ ZE MNĄ, DO CHOLERY, JAK NA ZMROKA PRZYSTAŁO! — piekliła się Iv, mając nadzieję, że jeszcze ją sprowokuje, choć wiedziała, jak to się skończy. — Koniec tych podchodów!
— Chciałabyś.
Ruda sięgnęła do szuflady i wyjęła z niej krótki, myśliwski nóż. Uśmiechnęła się do Ivrel, która przestała się szarpać, uważnie obserwując każdy jej ruch. Napięła mięśnie, gotów bronić się nogami, kopać i gryźć, a na pewno nie dać się zadźgać. Wątpliwej jakości pojedynek, a najpewniej rzeź, przerwał im hałas na korytarzu, który spłoszył rudowłosą.
— Uciekasz?! — odgadła Ivrel, gdy jej napastniczka, słysząc kroki, zbliżające się do drzwi, rzuciła się w stronę okna. — Nie uciekniesz, wracaj tu i kończmy to, mówię, słyszysz?!
— Adios, frajerko — oznajmiła tamta i kopniakiem otworzyła na oścież okno, za które wyskoczyła, ścigana wściekłym rykiem przykutej do łóżka Zaćmionej.
— FENIKS! WRACAJ TU, WRACAJ NATYCHMIAST, MASZ TRZY SEKUNDY…
Zamknęła się, kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Nicolas. Zacisnęła usta, szukając w sobie odwagi, żeby spojrzeć mu w twarz.
WHEN YOU FAIL ALL AWAY
WHAT YOU DO? WHAT YOU DO?
WHAT YOU DO? WHAT YOU DO?
W końcu, gdy cisza się przedłużała – co akurat było zrozumiałe zważając na niepełnosprawność Browna – odważyła się na niego spojrzeć. Nicolas wyglądał, jakby próbował się nie roześmiać, widzą tak urządzoną Iv. Dostrzegłszy, że na niego patrzy, zaczął podnosić ręce.
— Zamknij się — warknęła Ivrel.
„Nic nie mówiłem”, zamigał Nicolas, czym rozwścieczył dziewczynę jeszcze bardziej, bo teraz musiała się zastanawiać, co jej odpyskował.
— Mam to gdzieś — skwitowała. — Zamknij się.
Nicolas założył ręce na ramiona i przestał się powstrzymywać. Wyszczerzył się szeroko, a jego ramiona zatrzęsły się od śmiechu.
— Bardzo zabawne — prychnęła Iv, odwracając głowę.
Usłyszała, że drzwi się zamykają, ale Brown nie wyszedł z pokoju, co sobie uświadomiła, gdy znów spojrzała w ich stronę.
— Nick? Co robisz? — zapytała, czując lekkie ukłucie lęku.
Nicolas przestał się śmiać. Teraz tylko na nią patrzył.
— P-przestań. Uwolnij mnie. Słyszysz?
Ale Nicolas nie słyszał. Oblizał usta i znów się uśmiechnął. Inaczej niż przedtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz