I'm always wondering
If it's ever gonna end
– "Dla wybranej" – pomyślała – "wybranej po raz kolejny".
Świat zawirował jej przed oczami. Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak rozpocząć zwyczaje życie, mimo że do normalności wiele brakowało sytuacji, w której się znalazła po tym, jak odzyskała ludzką formę. Wieczne ukrywanie się i nadzwyczaj trudna walka o przetrwanie. Każdy dzień był wyzwaniem, zmaganiami o chwile spokoju i namiastkę dawnego życia, lecz z tamtych realiów nie pozostało nic.
If it's ever gonna end
– "Dla wybranej" – pomyślała – "wybranej po raz kolejny".
Świat zawirował jej przed oczami. Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak rozpocząć zwyczaje życie, mimo że do normalności wiele brakowało sytuacji, w której się znalazła po tym, jak odzyskała ludzką formę. Wieczne ukrywanie się i nadzwyczaj trudna walka o przetrwanie. Każdy dzień był wyzwaniem, zmaganiami o chwile spokoju i namiastkę dawnego życia, lecz z tamtych realiów nie pozostało nic.
Lili-Rose żyła w jednej z małych wiosek w pobliżu miasta Paddra – miejsca, w którym obecnie się znajdowała. Tak jak po wielkich miastach, tak i po małych osadach pozostały jedynie ruiny, lub wręcz sam pył. Dziewczyna czasami odwiedzała miejsce swego narodzenia, lecz nie przypominało ono już domu. Rzeczywistość, której była częścią, przypominała miraż na pustyni. Pragnienie odnalezienia miejsca, w którym czułaby się jak w domu, graniczyło z cudem, a obrazy pełne złudnej nadziei co rusz pokazywały jej się przed oczami. Raz po raz afirmacja życia zachęcała ją, gdy ta stała na rozdrożu. Tak jak teraz wpatrując się w dno pudełka, widziała dwie drogi – szansę zmiany nie tylko jej życia, ale również życia tysięcy ludzi zamieszkujących Gran Pulse, oraz drugą mniej kolorową opcję, w której wypełnia powołanie, jako narzędzie same w sobie, w nagrodzie zamieniona zostanie z powrotem w kryształ.
Standing in the dust
Of what's left of us
Zanurzona w umyśle pełnym wspomnień oraz rozterek wewnętrznych straciła czujność. Zapominając o otaczającym świecie, nie spostrzegła, że z korytarza prowadzącego do schronu dochodzą odgłosy kroków. Głośny trzask wyrwał ją z krainy marzeń. Łapiąc szybko za broń, wymierzyła ją w kierunku wejścia do pomieszczenia. Drzwi były otwarte, lecz w przejściu ucichły jakiekolwiek dźwięki. Czuła, że nie jest sama, wyjęła naboje kwasowe z pasa owiniętego wokół bioder i załadowała do wyrzutni. Co skradało się w jej stronę? Mechaniczni żołnierze zachowują się w dość hałaśliwy sposób, skradanie się nie jest w ich stylu, co innego bestie. Musiała podjąć szybką decyzję czy pozostanie z wyrzutnią w rekach, czy zamieni ją na łuk. Nie zwykła zabijać bestii, pozostało jeszcze jedno wyjście, to mógł być człowiek. Spędziła zbyt wiele czasu na rozmyślaniu, w dłoniach nadal ściskała broń palną. Jeśli zostanie zaatakowana w wejściu, nie będzie miała innej drogi ucieczki, nie mogła pozwolić sobie na delikatność. To, co do niej zmierzało, musiało zostać unieszkodliwione, nawet za cenę jego istnienia.
We walk through the fire
Is there a way out?
Odgłosy się ponowiły. Wyraźnie słyszalne kroki wystukiwały rytm coraz szybciej. Serce Lili waliło w tym samy takcie. Od drzwi dzieliły ją cztery metry, jeśli szybko zareaguje, przeciwnik nie zdąży nawet do niej podbiec. Jeśli to człowiek – nie będzie musiała reagować. Przykucając, położyła lufę broni na szafce stojącej przed nią, gdyż dłonie zaczynały jej drżeć, nie chciałaby spudłować przez nerwy. Głośniejszy dźwięk zdradził jej sposób poruszania – to był trzy takt – człowiek tak nie chodzi. W przejściu ukazała jej się postać, nie był to robot ani człowiek, lecz bestia przypominająca hybrydę psa i konia. Owłosione stworzenie z kopytami i ogromną szczęką uzbrojoną w trzy rzędy zębów wywołało u niej dreszcze. Wyglądał na rozjuszonego i bardzo niebezpiecznego niczym rekin ludojad na głodówce. Lili położyła palec na spuście i celownikiem śledziła położenie bestii w pomieszczeniu. Hybryda była coraz bliżej, lecz ona jeszcze nie zdecydowała się strzelić. Wiedziała jaki los czeka stworzenie rozerwane naboje z kwasem silnikowym. Okrutne męczarnie z substancją wyżerającą jego ciało od środka. Raz widziała jak bestia po zabiciu przez przywódcę jednej z grup, po śmierci powróciła do ludzkiej postaci. Była nią mała dziewczynka. Inni nie mieli skrupułów zabijając bestie, lecz ona miała przed oczami twarz dziecka z oczami, w których właśnie zgasł blask życia. Stworzenie było tuż przed nią, skoczyło wyciągając umięśnioną szyję w jej kierunku. Ostre jak żyleta zęby nie pozostawiały złudzeń. Dziewczyna, zamiast strzelić prosto w rozwartą szczękę, zamachnęła się bronią i uderzyła bestie w głowę. Wybiegła w kierunku drzwi, lecz uderzenie nie osłabiło stworzenia, a jedynie je rozwścieczyło. Nie oglądając się, wyciągnęła rękę ku drzwiom, aby co prędzej je zamknąć, pozostawiając stworzenie w pomieszczeniu. Nie zdążyła tego zrobić, gdyż kopyta uderzyły ją po plecach, rozdzierając kurtkę i raniąc ciało aż do krwi. Broń wypadła jej z rąk, miała tylko łuk, który został złamany w pół. Bestia powoli podeszła do leżącej na podłodze dziewczyny. Lili-Rose kontem oka widziała perłowo połyskujące kły. Chciała podnieść się na rękach i wyskoczyć resztką sił po wyrzutnie leżąca około jednego metra od niej, lecz ostre zęby chwyciły ją za rękę, łamiąc kość przedramienia. Lili wrzasnęła w rozpaczy, zamiast bólu poczuła jedynie gorąco żarzące się w pod jej sercem. Roznoszące się po całym ciele owładnęło ją do końca. Nie mogła się ruszyć, a czas staną w miejscu. Nadal widziała szczękę trzymającą jej rękę. Zamykając powieki, poczuła, jakby lawa wypłynęła z jej organizmu, uwalniając się przez każdą komórkę ciała. Fala ciepła i ogniste płomienie otoczyły jej ciało, paląc bestie uciekającą w popłochu. Całe pomieszczenie wypełnił ogień wydobywający się z kryształu nadal spoczywającego w ciele dziewczyny. Czy boginie Etro wyciągnęła do niej dłoń, czy dała jej koleją szansę, lub też podjęła decyzję za nią?
I try to understand
How we're here again
Znała ten płomień, który teraz się w niej tlił, nie raz go używała, oraz wielu innych umiejętności, które szły w pakiecie ze znakiem na ramieniu. Czy ten ogień zawsze w niej drzemał i czekał tylko, aby uwolnić się w dogodnej chwili? Patrzyła na zwęglone zwłoki hybrydy, gdyby nie żywioł byłoby już po niej, skoczyłaby swój żywot rozerwana na strzępy. Znak świecił na jej ramieniu, a ona obserwowała jak rozszarpana rana na przedramieniu zrasta się i znika w zapomnienie, jakby cios nigdy nie został zadany. Moc uleczania, tego jeszcze nie doświadczyła. To był na pewno dar Etro. Nie do końca dochodziło do niej, co się właśnie wydarzyło. Podniosła się z popiołów i skierowała w stronę korytarza. Czy właśnie stała się l'Cie, czy może nigdy nie przestała nią być, zawieszona w kryształowym śnie, czekała jedynie na to, aby powtórnie ją powołano?
Paddra- jedno z
największych miast na Gran Pulse
Etro - bogini
l'Cie – zwykle ludzie, który zostali
powołani do wypełnienia zadania
Gran Pulse- planeta, na której rozgrywa się akcja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz