piątek, 1 lutego 2019

Pain is what you desire

-      Za fatygę!? — wrzasnął Rosko, popychając Lili. — Co z tobą jest nie tak? Nie poznaje cię dosłownie.
Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła. Odeszła szybkim krokiem, zostawiając namiot kupca za sobą. Rosko pobiegł za nią. Złapał ją za ramię, lecz ona otrząsnęła się z jego uścisku.

-         Czego ty ode mnie chcesz, co? — zapytała ze złością na twarzy.
-         Jesteś jak chodząca maszyna do zabijania.
-         Nie on pierwszy i nie ostatni — skwitowałą dziewczyna.
-         Czy ze wszystkimi jesteś na ścieżce wojennej, czy też wybierasz losowo, kto zginie każdego dnia? — Rosko był wzburzony, mimo czasów w których żyli, on sam nigdy nie widział zabójstwa, bo tak to trzeba było nazwać.
Lili zamordowała go z zimną krwią, choć szybkość z jaką to się stało, zaskoczyła nawet ją. Czy poczuła się lepiej? Nie do końca. Śmierć kupca, nie zmieniła potęgi jego zdrady oraz tego co wydarzyło się potem. Wiedziała jedynie, że to dopiero początek wojny, w której samym środku się znalazła. Nadal nękały ją wspomnienia z wizyty fal’Cie. Czy był to sen, czy też proroctwo zawierające w sobie przyszłość Gran Pulse i jej samej?   Gdy zamykała oczy, nadal widziała uciekających ludzi i stworzenia na których spoczywa klątwa, a raczej kara za niewypełnienie zadania. Czy jeśli ona odwróci się od Etro i sprzeciwi się woli boginie, nie uniknie kary jak ci wszyscy biedni ludzie?
         Dziewczyna stanęła i nie odwracając się, do cały czas idącego za nią Rosko, oznajmiła:
-         Możesz iść ze mną i godzić się na konsekwencje tej podróży, albo w tej chwili zmienić kierunek i pójść własną drogą.
Rosko nie odzywał się przez dłuższą chwilę, jakby zatracony we własnych myślach. Lili odwróciła się i łapiąc się po bokach, pochyliła się, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Któż wie co chciała tam dojeżdżać, gdyż jego wzrok był odległy, ale wytrącony z rozpatrywania za i przeciw, spojrzał jej prosto w oczy i powiedział:
-         Nie mogę cię puścić samej, nawet nie wiesz gdzie zmierzasz. Poza tym ze mną będziesz bezpieczna.
Nie było to do końca kłamstwem, zaiste Lili nie wiedziała gdzie teraz skierować swe nogi, czy iść przed siebie, aż trafi na kolejne kłopoty, czy zaplanować podróż?  Jednej rzeczy była pewna, nie miała pojęcia co teraz powinna zrobić, a towarzystwo zawsze jej się przyda, mimo, że to raczej ona będzie ratowała skórę Rosko, tak samo jak działo się to w czasach ich dzieciństwa. Przez nią chłopak zawsze wpadał w tarapaty, ale równie umiejętnie potrafiła go z nich wyciągać.
         Nie komentując wypowiedzi Rosko, rzuciła mu jedną z bransoletek.
-         To ci się przyda, wygląda na rzadką broń. — Tak też było, bransoletka zrobiona ze złota, z wężem owiniętym dookoła, połyskiwała w słońcu.
-         Dzięki. Lepiej już ruszajmy, długa droga przed nami — powiedział ze zmartwieniem w oczach.. Nie wiedział jednak jak długa w istocie będzie, miał przeczucie, że na ten dzień wrażeń im wystarczy, teraz powinni odnaleźć schronienie na noc.
Ruszyli wzdłuż rzeki. Większość stworzeń trzymała się z dala od wody, z wyjątkiem tych które wychodziły z niej w nocy. Nie mieli ani chwili do stracenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz