-
Zadanie na dziś — czytała głośno — W drzewach Mandragoranu rosnących
wokół posesji, to te z czerwonymi liśćmi, znajdziesz swoje dzisiejsze wyzwanie.
Kryją się w nich małe stworzenia podobne do sowy, jedyna różnica to czerwony
grzebień biegnący od czubka ich głowy, aż po koniec ogona.
Raumi
spojrzała przez okno na wysokie drzewa. Myśl o czerwonych grzebieniach
zaniepokoiła ją, gdyż zwykle oznaczało to, że jego zdolności powiązane są z
ogniem. Kontynuowała jednak czytanie.
-
Po ogrodzie porozstawiane są pochodnie, które należy zapalić. Olje mają
zdolność wywoływania ognia, pomogą ci w wykonaniu tego zadnia, jeżeli skłonisz
je do współpracy. Zwykle pozostają widoczne, lecz gdyby używały zdolności
kamuflażu poproś Leo o pomoc jemu, także przyda się mała lekcja.
-
Doprawdy — skwitował stojący w
drzwiach Leo.
-
Ja ... — Raumi zaczęła się jąkać speszona, gdyż myślała, że jest sama w
pomieszczeniu.
-
Ty jesteś Raumi prawda?
-
Tak, wybacz nie sądziłam, że ktoś będzie chodził po domu o tak wczesnej
porze.
-
Nie mogłem spać. Co to takiego? — Leo wskazał na kartkę ściśniętą w
dłoniach dziewczyny.
-
To ... — kontynuowała — jest zadanie od Rygora. Uczę się panowania nad
stworzeniami światła, bo cienie nadal są silniejsze ode mnie. Przydałaby mi się
twoja pomoc.
-
Moja? — zapytał zdziwiony — ja przecież nie mam pojęcia o tych
potworkach. Może źle przeczytałaś?
Raumi
rozwinęła kartkę i zaczęła czytać na głos od połowy strony.
-
Zwykle pozostają widoczne, lecz gdyby używały zdolności kamuflażu poproś
Leo o pomoc jemu, także przyda się mała lekcja — powiedziała jego imię z naciskiem, po czym
kontynuowała — Po wykonaniu zadania spisz
wszystko z czym mieliście trudność, omówimy to kolejnego dnia.
-
Tak, to jednak o mnie chodziło. Zrobię co mogę, tylko chce wyjść z tego
żywy.
Dziewczyna
pokiwała głową z uśmiechem.
Pięć minut później oboje stali przed
czerwono-listnymi drzewami. Raumi zadzierała głowę wyszukując w koronach Olji. Leo stał obok
rozglądając się na boki. Był gotowy na wszystko, nawet na Kadami atakującego od
tyłu.
-
Och, nic nie widzę miedzy tymi gałęziami. — Raumi zirytowała się,
podskakując jak zając pod drzewami. — Może byś pomógł?
Leo
podszedł bliżej. Rozglądał się to na jedno drzewo, to an drugie. Nagle miedzy
gałęziami mignęły mu czerwone pasma.
-
Mówiłaś, że te sowy mają czerwone plecy tak?
-
Grzebienie na plecach. Widzisz coś? Rygor miał racje, że będą
potrzebowała twojej pomocy. Jak dobrze mieć ciebie w zespole.
Leo
popatrzył na Raumi wyraźnie zadowolony i troszeczkę dumny z tego, że potrafi
coś tak niezwykłego.
-
Teraz spróbuj uzyskać kontakt wzrokowy z jedna z nich — powiedziała
Ruami — kiedy zrozumie, że ją widzisz cofnie kamuflaż.
Leo
starał się śledzić wzrokiem przemykające Olje. Były szybkie, lecz zarys
skrzydeł i intensywna czerwień grzebienia pomogła mu skupić się na jednej z
nich. Podążał za nią wzrokiem, co z pewnością wyczuła, gdyż zatrzymała się na
jednej z gałęzi ponad głowa Raumi.
-
Widzę jedną, zatrzymała się na gałęzi, dokładnie nad tobą — powiedział spokojnie patrząc w oczy
stworzeniu.
-
Tak teraz też ją widzę.
Raumi stała wpatrzona w Olje, z
całych sił starała się skupić wyłącznie na niej. Odrzucając wszytko znajdujące
się w jej otoczeniu, zamknęła oczy. Była tylko ona i stworzenie ponad jej
głową. Leo stał wpatrując się w
dziewczynę, nie widział czy może coś powiedzieć, ani się poruszyć. Ujrzał jak
Olja zlatuje z drzewa i siada na ramieniu Raumi. Ta otworzyła oczy i wyciągnęła
ramie do przodu. Olja przeskoczyła na uniesione przedramię.
-
Rygor napisał, że w ogrodzie ustawione są pochodnie — powiedziała Raumi,
nie odwracając się.
Leo
rozejrzał się po ogrodzie.
-
Tak są tam, koło fontanny. Około pięciu pochodni ustawionych dookoła —
powiedział chłopak.
-
Dobrze, musimy tak podejść z Olją.
Oboje bardzo powoli zaczęli kierować
się w stronę fontanny zlokalizowanej na środku ogrodu. Leo kroczył uważnie za
Raumi, wpatrując się w stworzenie na jej przedramieniu.
Gdy
ta podeszła do pierwszej pochodni, wzięła głęboki oddech.
-
Płomień — powiedziała spokojnie. Nic się nie wydarzyło.
-
Może musisz powiedzieć to bardziej stanowczo — doradził Leo.
-
Płomień — rzekła, już z władczym tonem, co zrobiło wrażenie na jej
towarzyszu.
Olja wzniosła się lekko w górę i
zamachnęła skrzydłami. Z pomiędzy jej piór wyleciały iskry, a następnie małe
płomyczki. Wystarczyły one jednak, aby wzniecić ognień.
-
Dobry początek — pochwalił ją Leo.
-
Teraz jeszcze tylko pozostałe cztery — odpowiedziała dumna z siebie.
Tak jak powiedziała, oboje z Olją
obeszły wszystkie pochodnie i wznieciły w nich płomień. Każda pochodnia została
zapalona z większą mocą. Raumi czuła się naprawdę szczęśliwa a Leo doceniony.
Ta lekcja nauczyła ich oboje czego ważnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz