piątek, 1 lutego 2019

Pierwsze zadanie

    Raumi stała nad biurkiem Rygora, w ręku trzymała niewielki kawałek papieru - notatkę z ćwiczeniem na dzisiaj, którą zostawił dla niej nauczyciel.
-        Zadanie na dziś — czytała głośno — W drzewach Mandragoranu rosnących wokół posesji, to te z czerwonymi liśćmi, znajdziesz swoje dzisiejsze wyzwanie. Kryją się w nich małe stworzenia podobne do sowy, jedyna różnica to czerwony grzebień biegnący od czubka ich głowy, aż po koniec ogona.

Raumi spojrzała przez okno na wysokie drzewa. Myśl o czerwonych grzebieniach zaniepokoiła ją, gdyż zwykle oznaczało to, że jego zdolności powiązane są z ogniem. Kontynuowała jednak czytanie.
-        Po ogrodzie porozstawiane są pochodnie, które należy zapalić. Olje mają zdolność wywoływania ognia, pomogą ci w wykonaniu tego zadnia, jeżeli skłonisz je do współpracy. Zwykle pozostają widoczne, lecz gdyby używały zdolności kamuflażu poproś Leo o pomoc jemu, także przyda się mała lekcja.
-        Doprawdy —  skwitował stojący w drzwiach Leo.
-        Ja ... — Raumi zaczęła się jąkać speszona, gdyż myślała, że jest sama w pomieszczeniu.
-        Ty jesteś Raumi prawda?
-        Tak, wybacz nie sądziłam, że ktoś będzie chodził po domu o tak wczesnej porze.
-        Nie mogłem spać. Co to takiego? — Leo wskazał na kartkę ściśniętą w dłoniach dziewczyny.
-        To ... — kontynuowała — jest zadanie od Rygora. Uczę się panowania nad stworzeniami światła, bo cienie nadal są silniejsze ode mnie. Przydałaby mi się twoja pomoc.
-        Moja? — zapytał zdziwiony — ja przecież nie mam pojęcia o tych potworkach. Może źle przeczytałaś?
Raumi rozwinęła kartkę i zaczęła czytać na głos od połowy strony.
-        Zwykle pozostają widoczne, lecz gdyby używały zdolności kamuflażu poproś Leo o pomoc jemu, także przyda się mała lekcja —  powiedziała jego imię z naciskiem, po czym kontynuowała —  Po wykonaniu zadania spisz wszystko z czym mieliście trudność, omówimy to kolejnego dnia.
-        Tak, to jednak o mnie chodziło. Zrobię co mogę, tylko chce wyjść z tego żywy.
Dziewczyna pokiwała głową z uśmiechem.
            Pięć minut później oboje stali przed czerwono-listnymi drzewami. Raumi zadzierała głowę  wyszukując w koronach Olji. Leo stał obok rozglądając się na boki. Był gotowy na wszystko, nawet na Kadami atakującego od tyłu.
-        Och, nic nie widzę miedzy tymi gałęziami. — Raumi zirytowała się, podskakując jak zając pod drzewami. — Może byś pomógł?
Leo podszedł bliżej. Rozglądał się to na jedno drzewo, to an drugie. Nagle miedzy gałęziami mignęły mu czerwone pasma.
-        Mówiłaś, że te sowy mają czerwone plecy tak?
-        Grzebienie na plecach. Widzisz coś? Rygor miał racje, że będą potrzebowała twojej pomocy. Jak dobrze mieć ciebie w zespole.
Leo popatrzył na Raumi wyraźnie zadowolony i troszeczkę dumny z tego, że potrafi coś tak niezwykłego.
-        Teraz spróbuj uzyskać kontakt wzrokowy z jedna z nich — powiedziała Ruami — kiedy zrozumie, że ją widzisz cofnie kamuflaż.
Leo starał się śledzić wzrokiem przemykające Olje. Były szybkie, lecz zarys skrzydeł i intensywna czerwień grzebienia pomogła mu skupić się na jednej z nich. Podążał za nią wzrokiem, co z pewnością wyczuła, gdyż zatrzymała się na jednej z gałęzi ponad głowa Raumi. 
-        Widzę jedną, zatrzymała się na gałęzi, dokładnie nad tobą —  powiedział spokojnie patrząc w oczy stworzeniu.
-        Tak teraz też ją widzę.
            Raumi stała wpatrzona w Olje, z całych sił starała się skupić wyłącznie na niej. Odrzucając wszytko znajdujące się w jej otoczeniu, zamknęła oczy. Była tylko ona i stworzenie ponad jej głową.  Leo stał wpatrując się w dziewczynę, nie widział czy może coś powiedzieć, ani się poruszyć. Ujrzał jak Olja zlatuje z drzewa i siada na ramieniu Raumi. Ta otworzyła oczy i wyciągnęła ramie do przodu. Olja przeskoczyła na uniesione przedramię.
-        Rygor napisał, że w ogrodzie ustawione są pochodnie — powiedziała Raumi, nie odwracając się.
Leo rozejrzał się po ogrodzie.
-        Tak są tam, koło fontanny. Około pięciu pochodni ustawionych dookoła — powiedział chłopak.
-        Dobrze, musimy tak podejść z Olją.
            Oboje bardzo powoli zaczęli kierować się w stronę fontanny zlokalizowanej na środku ogrodu. Leo kroczył uważnie za Raumi, wpatrując się w stworzenie na jej przedramieniu.
Gdy ta podeszła do pierwszej pochodni, wzięła głęboki oddech.
-        Płomień — powiedziała spokojnie. Nic się nie wydarzyło.
-        Może musisz powiedzieć to bardziej stanowczo — doradził Leo.
-        Płomień — rzekła, już z władczym tonem, co zrobiło wrażenie na jej towarzyszu.
            Olja wzniosła się lekko w górę i zamachnęła skrzydłami. Z pomiędzy jej piór wyleciały iskry, a następnie małe płomyczki. Wystarczyły one jednak, aby wzniecić ognień.
-        Dobry początek — pochwalił ją Leo.
-        Teraz jeszcze tylko pozostałe cztery — odpowiedziała dumna z siebie.
            Tak jak powiedziała, oboje z Olją obeszły wszystkie pochodnie i wznieciły w nich płomień. Każda pochodnia została zapalona z większą mocą. Raumi czuła się naprawdę szczęśliwa a Leo doceniony. Ta lekcja nauczyła ich oboje czego ważnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz