Leo maszerował przez korytarz, mrucząc coś pod nosem. Dom, który zwykle mu imponował swoją wielkością, teraz wywoływał u niego rozdrażnienie. Długie korytarze i niekończone się schody zaprowadziły go na najwyższe piętro willi. Sypialnia Klary mieściła się po prawej stronie, zaraz przy wejściu na ostatni segment budynku. Chłopak stanął przed drzwiami, nie do końca wiedząc jak ma się zachować. Zaciskając pięści z nerwów, powtarzał w myślach parę słów. Jak miał wytłumaczyć Klarze, że przez niego prawie zginęła? Dlaczego nie zachował się w inny sposób, nie zareagował w porę?
Szybkim ruchem zapukał w drewniane drzwi. Nikt nie odpowiedział, zapukał jeszcze raz, po czym chwycił za klamkę. Jego uczucia były pełne sprzeczności, ale bardziej niż czegokolwiek pragnął wybaczenia. Naciskając klamkę, popchnął drzwi. Zobaczył to, czego tak naprawdę się spodziewał, czyli Klarę leżącą w łóżku. Była nadal nieprzytomna, wiec nie miało znaczenia, co jej powie, ponieważ i tak tego nie usłyszy. W pokoju było dość ciemno. Zasłony ograniczały promienie słoneczne, jedynie lampka nocna dawała poświatę wokół jej łóżka. Stał tak chwile, spoglądając raz na dziewczynę, raz na podłogę. Wyrzuty sumienia wypalały mu dziurę w sercu i w samej duszy. Gdy postanowił usiąść na jednym z foteli ujrzał, że wokół łózka dziewczyny rozsypana jest sól. Tworzyła krąg, a przy każdej z nóg łózka widniał znak spirali. Obserwując znaki na podłodze, zastanawiał się czemu miały służyć. Nie były raczej ochronne, gdyż dom Rygora była bezpiecznym miejscem, tak mu się przynajmniej wydawało. Może miały służyć regeneracji? Jest to z pewnością jedno z zaklęć alchemicznych. Leo słyszał co nieco o alchemii, jednak nie potrafił powiedzieć, co było prawdą, a co jedynie fantazją.
Siedział wpatrując się w przyjaciółkę, miał nadzieję, że jego szczere współczucie pomoże jej się obudzić, lecz minuty mijały, a sytuacja nie zmieniała się ani na lesze, ani na gorsze. Nie spostrzegł, kiedy jego oczy zaczęły się zamykać. Szybko zapadł w sen, z którego jednak równie szybko wybudził go zimny nos Kadamiego. Wilkor sprawdzał, czy Leo oddycha, wciskając mu nos w policzek i uderzał nosem o jego nos. Chłopak zerwał się, prawie spadając z fotela. Nie przestraszył się jednak, ani nie skarcił stworzenia, gdyż podświadomie spodziewał się, że zrobi to właśnie Klara. Ona jednak nadal spała, choć nie na długo, jak mogłoby się wydawać. Kadami wskoczył na łóżko i oblizując dziewczynie twarz, machał potulnie ogonem, lekko podkulonym pod brzuch. Uderzał ją nosem w szyję, skomląc jak potulne szczenie. Leo nie widział Kadamiego dotąd w takim stanie, lecz nie zamierzał pozwolić stworzeniu na takie zachowanie. Zerwał się z siedziska i podbiegł do wilkora. Złapał go za ramiona i całą siłą zepchnął z łóżka.
- Kadami, dość – powiedział zdewastowany, jednocześnie myśląc, że wilkor przynajmniej próbował pomóc dziewczynie. On nie zrobił nic. Wyprowadzając wiernego przyjaciela Klary za drzwi, zatarł jeden ze wzorów i część okręgu na podłodze. Wracając na fotel usłyszał głośne westchnienie dochodzące z łózka. Tak jakby dziewczyna z całych sił próbowała zaczerpnąć powietrza. Przerażony podszedł bliżej. Klara miała otwarte oczy, lecz mocno zmrużone. Chwile później złapała się za głowę.
- Klara – powiedział, pochylając się nad łóżkiem – zaraz wezwę Liama.
- Nie – odparła cicho – nie trzeba. Zostań ... Leo.
Wiedział, że stan Klary jest nie najlepszy i nie zamierzał zwlekać, lecz ta złapała go za rękę.
- Usiądź – wyszeptała – musimy porozmawiać.
Tego Leo obawiał się najbardziej, rozmowy o tym, co się wydarzyło. Najwyraźniej dziewczynie dokuczała silna migrena, gdyż nie była w stanie spoglądać w stronę lampki.
- Czy możesz stanąć z drugiej strony? - zaproponowała – głowa mi pęka.
Leo zrobił to, o co go poprosiła. Chciał wypowiedzieć pierwsze słowa przeprosin, które wałkował w głowie od paru godzin, lecz Klara zaczęła pierwsza.
- Zrozumie, jeśli odejdziesz – powiedziała – nie miałam prawa narażać cię na takie niebezpieczeństwo.
Leo nie był pewien czy dobrze zrozumiał Klarę.
- Ty mnie ... ja jestem cały, nie zostałem zraniony – tłumaczył – ale to, co się tam wydarzyło ...
Chłopak silił się jak konkretne słowa, lecz jego język plątał się w wypowiedzi.
- Gdyby nie ja Klaro, nie leżałabyś w łóżku ranna, zapewne ze wstrząśnięciem mózgu. Wszystko, co cię spotkało jest moją winą i nigdy sobie tego nie wybaczę. Nawet nie chce myśleć, co zrobi teraz ze mną Rygor.
- Gdyby nie ty Leo, Horizion dopadłby mnie w drzwiach między wymiarami i zapewne zabrał ze sobą do miejsca, z którego nie wiedziałabym jak się wydostać. - Klara złapała się za głowę, a z jej oczu popłynęły łzy. - Gdyby nie ty pewnie bym zginęła.
- Zginęłaś prawie przeze mnie – wyszeptał Leo – ja nie byłem ani odważny, ani pomocny.
Nie zamierzał skazywać Klarę na cierpienie z egoistycznych pobudek. Ta rozmowa z pewnością nie była dla niej korzystna, wiec postanowił ją zakończyć.
- Wrócimy do tej rozmowy, a teraz biegnę zawołać Liama i Rygora. Nie jest z tobą dobrze – powiedział, po czym pomyślał - „znowu z mojej winy”.
Klara nie protestowała, położyła się i zamknęła oczy, z których nadal lały się łzy. Chłopak wybiegł na korytarz i zawołał obu mężczyzn. Liam wybiegł ze swojego pokoju, za pewnie cały czas czuwał nad przebiegiem odwiedzin. Znowu minęli się w drzwiach, lecz tym razem Liam na niego nie spojrzał. Wchodząc do sypialni dziewczyny, zamknął za sobą drzwi. Rygor wchodząc po schodach, poprosił Leo, aby zszedł z nim na dół. Chłopak wiedział, że jego obecność tutaj nie jest potrzebna, wiec zrobi jak mu kazano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz