Dziewczyna krzątała się po salonie z
notatnikiem w rękach. Wskazując długopisem kąty pokoju, szeptała coś pod nosem.
Z korytarza spoglądał na nią Decon. O tym, że zbliża się ważna ludzka
uroczystość, wiedział od dwóch tygodni. Klara podekscytowana planowała z Leo,
jak w tym roku będą wyglądać świata. Ich świąteczny nastrój dawał się wszystkim
we znaki. Ozdoby, z których sypał się połyskujący brokat zwykle drażnił nos
Raumi, ta chodziła po korytarzach kichając co chwile. Hedore i Liam
przygotowywali się także do swoich zimowych uroczystości, które Ligonowie
odprawiali zawsze o tej porze roku, lecz nie byli tak natarczywi jak ludzie,
jak to któregoś dnia określiła Ligonka. Trzeba było przyznać, że dwójka młodych
osób zapatrzyła się tak bardzo na swoje święto, iż nie dostrzegała, że inni
mieszkańcy domu także mogą celebrować w tym okresie istotne wydarzenia dla ich
rasy.
– “Driving home for christmas…” –
podśpiewywał Leo pod nosem, wchodząc do salonu z pudłem pełnym choinkowych
ozdób.
– Jeszcze raz zaśpiewasz tę piosenkę, a
będą to twoje ostatnie święta. – Zażartował Decon, lecz w jego tonie wybrzmiała
nuta szczerości.
– O, czyżbyś miał dla mnie jakąś
noworoczną przepowiednię?
– Tak. Udławisz się bombką – powiedział
Drakon, wskazując palcem na pudło trzymane przez Leo.
– Hm. Dość trudna do realizacji wróżba –
odpowiedział sarkastycznie chłopak.
– Spokojnie. Zadziała magia świąt. –
Decon uśmiechnął się do Klary, która zakrywając usta, chciała powstrzymać
śmiech.
Decon i Klara byli najlepszymi
przyjaciółmi i w pewien sposób to, co łączyło Leo z dziewczyną u Decona
wywoływało zazdrość.
– Co zamierzacie zrobić w tymi
błyskotkami? – zapytał Drakon.
– Och to wszystko
zawiśnie na choince – oznajmiła Klara, ściskając notatnik w rękach – ale … my
przecież nie mamy jeszcze choinki.
– Spokojnie zaraz ją
znajdziemy – powiedział Decon mimo, że nie miał pojęcia, czym jest ów choinka.
– Nie twoje małpy,
nie twój cyrk. Ja się tym zajmę – oznajmił Leo, lecz Decon nie do końca
zrozumiał, co miał na myśli. Nadal powiedzenia ze świata ludzi sprawiały mu
trudność.
Klara zauważyłą
niezręcną sytuację i to w jaki sposób Leo próbuje zawłaszczyć te święta tylko
dla nich.
– Decon ma racje, my
we dwoje jej poszukamy, a ty poszukaj łańcuchów. – Dziewczyna złapała Decona
pod ramię i pociągnęła w stronę drzwi.
– Klara, przecież my nie mamy łańcuchów!
– krzyknął chłopak.
– To musisz je zrobić – odpowiedział mu
Decon z uśmiechem na twarzy.
– Właśnie – odpowiedziała rozbawiona
Klara.
Klara prowadziła
przyjaciela do ogrodu.
– Czym właściwie jest
ta choinka?
– Drzewko, na którym
wiszą ozdoby. Są bombki, łańcuch, cukierki … ach cukierki ... – Klara
ekscytowała się wymieniając po kolei, co wyląduje na choince.
Decon szedł przed siebie, spoglądając na trawę. Klara spostrzegła jego
milczenie.
– A jak Drakoni spędzają święta? –
zapytała, trącając go łokciem.
Decon stał przez chwile w milczeniu, po czym odwrócił się do
przyjaciółki.
– Nie spędzają – odpowiedział ponownie,
spuszczając głowę.
Zawsze, gdy Klara pytała o jego rodzinne
strony, o rodziców czy też wspomnienia z dzieciństwa, w jego oczach zapadał
smutek. Smutek głęboki i mroczny, jak studnia, w której nie widać dna, jak
przepaść zasnuta gęstą mgłą.
Dziewczyna złapała
Decona za dłoń i podniosła palcem drugiej ręki jego podbródek do góry.
Uśmiechając się ze współczuciem widocznym na twarzy, powiedziała:
– Przepraszam Decon, ja … czasami
zapominam.
– Też chciałbym czasami zapomnieć –
odpowiedział.
Klara złapała go za drugą dłoń.
– Więc to będą pierwsze twoje święta, z
nami, z przyjaciółmi …
– I z rodziną. – Decon zawsze uważał
Klarę za członka rodziny. Często powiadał, że przyjaciele to rodzina, którą
sobie wybieramy i właśnie taki miał stosunek do niej, jak i Rygora, który
wyrwał go z piekła niegdyś zwanego domem.
– Tak, to prawda jesteśmy dla siebie jak
rodzina. Teraz musimy odnaleźć drzewko, które się nada. Musi mieć kolce i
intensywny zapach.
– To może drzewko iguańskie, rośnie na
tyłach ogrodu, ma kolce i przy złamaniu igieł wydziela się bardzo oryginalny
zapach – zaproponował Decon.
Klara wiedziała, o które drzewko mu chodzi, lecz nie wiedziała jak
wytłumaczyć Deconowi, że to nie będzie zbyt dobry pomysł.
– Te drzewa mają
właściwości halucynogenne – powiedział stojący za nimi Rygor – byłyby bardzo
niebezpieczne jako ozdoba w domu, zwłaszcza z Leo grasującym po nim.
Decon zaczął się śmiać, widząc w wyobraźni Leo wieszającego bombki, a
następnie biegającego za Wilkorem po całym domu. Klary jednak chyba to nie
rozśmieszyło.
– Już mam dla was
idealne drzewko Klaro, dwa dni temu wysłałem jednego z robotników do lasu na
skraju doliny, tam rosły piękne świerki. Chyba takie drzewko pasuje do tradycji
świątecznej?
– Tak, będzie
wspaniałe.
Decon zaoferował swoją pomoc we
wniesieniu drzewka na drugie piętro rezydencji tam, gdzie wisiało najwięcej
świątecznych ornamentów. Razem z Leo i Klarą ozdobili je świątecznymi
dekoracjami, po czym usiedli na fotelach stojących dookoła choinki. Wszyscy
przez dłuższą chwilę wpatrywali się w kolorowe lampki, nie spostrzegli nawet,
że zbliżała się północ. Jedynie Declan zastanawiał się, czy ten błogi spokój i
wyciszenie, które ich ogarnęło, to wspomniana magia świąt.
– Przydałoby się jeszcze ją pośnieżyć
pianką w tubie – wspomniała Klara – pamiętasz Leo sztuczny śnieg sprzedawany w
marketach?
Chłopak pokiwał głową, nadal przyglądając
się z uśmiechem na ustach. Do wybuchu radości jeszcze trochę brakowało, ale
oboje z Klarą mieli jeszcze cały jutrzejszy dzień.
Declan wstał z dużego czerwonego fotela i
skierował się w stronę drzwi.
– Żegnam moi drodzy.
Myślę, że jutro pomogę w przygotowaniach Liamowi i Hedore, aby mieć pełne
świąteczne doznanie. Choć ich święto nazywa się inaczej oraz ceremonia ma inny
przebieg, to sądzę, że po mierze przesłanie jest takie samo. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz