piątek, 1 lutego 2019

Święta międzyrasowe

Dziewczyna krzątała się po salonie z notatnikiem w rękach. Wskazując długopisem kąty pokoju, szeptała coś pod nosem. Z korytarza spoglądał na nią Decon. O tym, że zbliża się ważna ludzka uroczystość, wiedział od dwóch tygodni. Klara podekscytowana planowała z Leo, jak w tym roku będą wyglądać świata. Ich świąteczny nastrój dawał się wszystkim we znaki. Ozdoby, z których sypał się połyskujący brokat zwykle drażnił nos Raumi, ta chodziła po korytarzach kichając co chwile. Hedore i Liam przygotowywali się także do swoich zimowych uroczystości, które Ligonowie odprawiali zawsze o tej porze roku, lecz nie byli tak natarczywi jak ludzie, jak to któregoś dnia określiła Ligonka. Trzeba było przyznać, że dwójka młodych osób zapatrzyła się tak bardzo na swoje święto, iż nie dostrzegała, że inni mieszkańcy domu także mogą celebrować w tym okresie istotne wydarzenia dla ich rasy.
– “Driving home for christmas…” – podśpiewywał Leo pod nosem, wchodząc do salonu z pudłem pełnym choinkowych ozdób.
– Jeszcze raz zaśpiewasz tę piosenkę, a będą to twoje ostatnie święta. – Zażartował Decon, lecz w jego tonie wybrzmiała nuta szczerości.
– O, czyżbyś miał dla mnie jakąś noworoczną przepowiednię?
– Tak. Udławisz się bombką – powiedział Drakon, wskazując palcem na pudło trzymane przez Leo.
– Hm. Dość trudna do realizacji wróżba – odpowiedział sarkastycznie chłopak.
– Spokojnie. Zadziała magia świąt. – Decon uśmiechnął się do Klary, która zakrywając usta, chciała powstrzymać śmiech.
Decon i Klara byli najlepszymi przyjaciółmi i w pewien sposób to, co łączyło Leo z dziewczyną u Decona wywoływało zazdrość.
– Co zamierzacie zrobić w tymi błyskotkami? – zapytał Drakon.
            – Och to wszystko zawiśnie na choince – oznajmiła Klara, ściskając notatnik w rękach – ale … my przecież nie mamy jeszcze choinki.
            – Spokojnie zaraz ją znajdziemy – powiedział Decon mimo, że nie miał pojęcia, czym jest ów choinka.
            – Nie twoje małpy, nie twój cyrk. Ja się tym zajmę – oznajmił Leo, lecz Decon nie do końca zrozumiał, co miał na myśli. Nadal powiedzenia ze świata ludzi sprawiały mu trudność.
            Klara zauważyłą niezręcną sytuację i to w jaki sposób Leo próbuje zawłaszczyć te święta tylko dla nich.
            – Decon ma racje, my we dwoje jej poszukamy, a ty poszukaj łańcuchów. – Dziewczyna złapała Decona pod ramię i pociągnęła w stronę drzwi.
– Klara, przecież my nie mamy łańcuchów! – krzyknął chłopak.
– To musisz je zrobić – odpowiedział mu Decon z uśmiechem na twarzy.
– Właśnie – odpowiedziała rozbawiona Klara.
            Klara prowadziła przyjaciela do ogrodu.
            – Czym właściwie jest ta choinka?
            – Drzewko, na którym wiszą ozdoby. Są bombki, łańcuch, cukierki … ach cukierki ... – Klara ekscytowała się wymieniając po kolei, co wyląduje na choince.
Decon szedł przed siebie, spoglądając na trawę. Klara spostrzegła jego milczenie.
– A jak Drakoni spędzają święta? – zapytała, trącając go łokciem.
Decon stał przez chwile w milczeniu, po czym odwrócił się do przyjaciółki.
– Nie spędzają – odpowiedział ponownie, spuszczając głowę.
Zawsze, gdy Klara pytała o jego rodzinne strony, o rodziców czy też wspomnienia z dzieciństwa, w jego oczach zapadał smutek. Smutek głęboki i mroczny, jak studnia, w której nie widać dna, jak przepaść zasnuta gęstą mgłą.
            Dziewczyna złapała Decona za dłoń i podniosła palcem drugiej ręki jego podbródek do góry. Uśmiechając się ze współczuciem widocznym na twarzy, powiedziała:
– Przepraszam Decon, ja … czasami zapominam.
– Też chciałbym czasami zapomnieć – odpowiedział.
Klara złapała go za drugą dłoń.
– Więc to będą pierwsze twoje święta, z nami, z przyjaciółmi …
– I z rodziną. – Decon zawsze uważał Klarę za członka rodziny. Często powiadał, że przyjaciele to rodzina, którą sobie wybieramy i właśnie taki miał stosunek do niej, jak i Rygora, który wyrwał go z piekła niegdyś zwanego domem.
– Tak, to prawda jesteśmy dla siebie jak rodzina. Teraz musimy odnaleźć drzewko, które się nada. Musi mieć kolce i intensywny zapach.
– To może drzewko iguańskie, rośnie na tyłach ogrodu, ma kolce i przy złamaniu igieł wydziela się bardzo oryginalny zapach – zaproponował Decon.
Klara wiedziała, o które drzewko mu chodzi, lecz nie wiedziała jak wytłumaczyć Deconowi, że to nie będzie zbyt dobry pomysł.
            – Te drzewa mają właściwości halucynogenne – powiedział stojący za nimi Rygor – byłyby bardzo niebezpieczne jako ozdoba w domu, zwłaszcza z Leo grasującym po nim.
Decon zaczął się śmiać, widząc w wyobraźni Leo wieszającego bombki, a następnie biegającego za Wilkorem po całym domu. Klary jednak chyba to nie rozśmieszyło.
            – Już mam dla was idealne drzewko Klaro, dwa dni temu wysłałem jednego z robotników do lasu na skraju doliny, tam rosły piękne świerki. Chyba takie drzewko pasuje do tradycji świątecznej?
            – Tak, będzie wspaniałe.
Decon zaoferował swoją pomoc we wniesieniu drzewka na drugie piętro rezydencji tam, gdzie wisiało najwięcej świątecznych ornamentów. Razem z Leo i Klarą ozdobili je świątecznymi dekoracjami, po czym usiedli na fotelach stojących dookoła choinki. Wszyscy przez dłuższą chwilę wpatrywali się w kolorowe lampki, nie spostrzegli nawet, że zbliżała się północ. Jedynie Declan zastanawiał się, czy ten błogi spokój i wyciszenie, które ich ogarnęło, to wspomniana magia świąt.
– Przydałoby się jeszcze ją pośnieżyć pianką w tubie – wspomniała Klara – pamiętasz Leo sztuczny śnieg sprzedawany w marketach?
Chłopak pokiwał głową, nadal przyglądając się z uśmiechem na ustach. Do wybuchu radości jeszcze trochę brakowało, ale oboje z Klarą mieli jeszcze cały jutrzejszy dzień.
Declan wstał z dużego czerwonego fotela i skierował się w stronę drzwi.
            – Żegnam moi drodzy. Myślę, że jutro pomogę w przygotowaniach Liamowi i Hedore, aby mieć pełne świąteczne doznanie. Choć ich święto nazywa się inaczej oraz ceremonia ma inny przebieg, to sądzę, że po mierze przesłanie jest takie samo. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz