piątek, 1 lutego 2019

Stand by me

Ponieważ występuje tutaj wiele postaci, mała pomoc ode mnie, aby się nie pogubić. Na niebiesko rasy.
Ludzie:
Leonard (Leo) - zwykle nazywam go chłopakiem, bo określenie człowiek, ziemianin brzmi dla mnie jakoś obco.
Klara - zwykle nazywam ją dziewczyną, a nie ziemianką.
Drakon: Decon
Elfy: Raumi, Rygor
Ligonowie: Liam, Hedore
Stworzenie światła: Karamor
Stworzenie cienia: Horizion

            When the night has come
And the land is dark
W oczach chłopaka widoczne było przerażenie. Sprowadzony na niższe piętro przez gospodarza, nie ważył się odezwać, ani zaprotestować. Stan Klary martwił nie tylko Leonarda, w istocie wszyscy oprócz niego mieli świadomość tego, co się naprawdę z nią dzieje. Chłopak sądził, że to tylko silne stłuczenie, może lekki wstrząs mózgu. Nie wziął pod uwagę okoliczności, w jakich doszło do tragicznego wypadku. Pechowego dnia spotkali najmroczniejszego z Cieni, jakiego dotąd poznano, Horiziona. Tak bliski kontakt musiał pozostawić szereg znamion na zdrowiu i psychice słabego człowieka.
            Rygor przez wiele lat badał wpływ stworzeń światła i cienia na stan psychofizyczny wielu gatunków. Wyniki jednoznacznie pokazały, iż skutki uboczne zwiększają swoją siłę w stosunku do ludzi, co nie wróżyło dobrze Klarze. Im silniejszy jest Cień, tym następstwa są bardziej niebezpieczne. Rygora zastanawiało, dlaczego Leo nie wykazuje żadnych oznak po zbliżeniu się do stworzenia. Żadnego osłabienia, czy mdłości. Klara, biedna dziewczyna, nie była w stanie sama ustać na nogach. Rygor zwołał cały swój zespół do pomocy, gdy stan dziewczyny po wielu godzinach się nie poprawiał.
            Znaki na podłodze były utworzone przez Liama, znawcę alchemii i wielu metod leczenia, również tych znanych na ziemi, w trzecim wymiarze. Ignorancją ze strony Leo byłoby wyśmianie metod, których nie rozumie. Wychodząc z sypialni Klary, miał ochotę krzyknąć, że szlaczki z soli na podłodze nie pomogą umierającej dziewczynie. W rzeczywistości nie miał pojęcia, czym one są oraz jaki mają wpływ na stan dziewczyny. Nie zauważył również, że powodem pogorszenia się stanu jej zdrowia, było zatarcie jednego ze znaków. Gdyby mieszkańcy ostrzegli go w porę, co znajduje się w pokoju Klary, z pewnością zwróciłby uwagę na czym staje.
            Ranami na ciele Klary zajęła się Hedore, drugi medyk mieszkający w willi. Elfy  współpracując z Karamorem, wprowadziły dziewczynę w stan podobny do śpiączki. W ten sposób jej ciało i umysł powinny regenerować się szybciej. Dzięki zdolnościom Karamora wybudzenie dziewczyny nie powinno być żadnym problemem.
            Zaledwie Decon trzymał się na uboczu, uważał, że nie miał nic do zaoferowania. Nie było to prawdą, gdyż dla Klary, Decon zawsze był ostoją, bezpieczną przystanią. Gdy problemy ją przerastały, zawsze szukała wsparcia u drakona. Elfowie zwykle trzymali się razem, tak samo zresztą było z Ligonami, Hedore i Liamem. Drakoni od dziecka uczeni byli wyższości nad innymi rasami, toteż Deconowi zmiana poglądów w stosunku do rasy ludzkiej zajęło sporo czasu. Klara zawsze była osobą, która z łatwością zjednywała sobie przyjaciół, ale z Deconem łączyła ją przyjaźń szczególna. Hedore często mówiła, że są połączeni cienką, złotą nicią. Było to związane z opowieściami przekazywanymi przez Ligonów z pokolenia na pokolenie. Cienka, złota nić miała łączyć stworzenia, również w aspekcie rasowym, przez które przepływa ten sam rodzaj energii. Związek dusz, którym przeznaczona jest wspólna droga.
– Nie martw się. – Raumi odezwała się do przygnębionego Leonarda – Oni wszystko naprawią.
– Od wielu dni naprawiają to, czemu nie byłeś w stanie zapobiec! – Decon krzyknął w ich stronę całkiem niespodziewanie. Oboje odwrócili się w jego kierunku.
– A ty byłbyś w stanie temu zapobiec? – zapytała spokojnie Raumi. – Gdyby Cień staną na twojej drodze?
Decon zacisnął usta ze wściekłością.  Jego przyjaciółka leżała na łożu śmierci, a on nie mógł nic zrobić. Nawet nie zebrał się na odwagę, by ją odwiedzić, gdy odzyskała przytomność. Tłumaczył sobie, że nie chce jej takiej pamiętać, rannej, bez sił i chęci do życia.
– To nie pora i miejsce na sprzeczki. – Raumi upomniała Drakona. Była zawsze pokojowo nastawiona i nie mieściło jej się w głowie, dlaczego inni wszczynają konflikty w momentach, w których powinni się jednoczyć.
– Nienawidzisz mnie od pierwszego dnia znajomości. – Leo wstał z sofy, na której siedział razem z Raumi. Podszedł do Decona. Chłopak wyglądał tak, jakby był gotowy do walki, natomiast sam Decon stał niewzruszony. – Jeśli masz jakiś problem, jest to właściwe miejsce i czas na powiedzenie wszystkiego co myślisz.
Raumi wywróciła oczami, skrzyżowała ręce i prychnęła z dezaprobatą.
– Wiesz chociaż, dlaczego cię nienawidzę? – zapytał Decon, stojąc twarzą w twarz z Leonardem.
– Z powodu krwi, która płynie w moich żyłach?
– Nie. Dlatego, że przez ciebie zwątpiłam we wszystko, co mi powiedzieli.
            Leonard nie do końca wiedział, co Decon miał na myśli. Odwrócił się do elficy, ale ona jedynie spuściła głowę. Wiedziała doskonale, co oznaczała wypowiedź drakona. Od dziecka Decon uczony był, że musi być najlepszy we wszystkim, co robi. Od Rygora nie raz słyszała historie o jego dzieciństwie, o tym, jak brutalnie był szkolony przez ojca i przekonywany przez matkę, z wielką konsekwencją, że jest najlepszym wizjonerem, gdyż tak potocznie nazywano osoby, które widziały kamuflujące się stworzenia. Przechodząc bezbłędnie przez wiele egzaminów, nie było równego Deconowi, i w istocie stał się najlepszy w tym, co robił. Wszystko zmieniło się pewnego dnia.
And the moon is the only light we'll see
Rygor z zespołem zostali wezwani przez Instytut w Belattion. Zgłoszono atak Cienia, którego Rygor miał zbadać. Jak się okazało, siła jaką dysponowało stworzenie, nie została do końca udokumentowana, ponieważ przekraczała wszystkie znane dotąd statystyki. Badania nie zostały również dokończone, gdyż nikomu z przybyłych nie udało się zapanować nad Cieniem. W momencie zakamuflowania nawet Decon nie był w stanie go wyśledzić. To była pierwsza porażka, jakiej doświadczył. Cień nazwano Horizionem. Do momentu, w którym przybył Leo, Horizion był nieuchwytny. Nie dawał znaku życia, jakby rozpłynął się w powietrzu. Czarę goryczy dopełniło porównanie zdolności Decona i Leonarda. Z niepojętych przyczyn chłopak uczył się wyjątkowo szybko, a precyzja, której nabierał, zdumiewała nawet jego przeciwnika.
            Niezręczną ciszę przerwał Rygor, otwierając drzwi z hukiem. Jego twarz była napięta, co zwykle nie było u niego zauważalne, ze względu na elfickie cechy wyglądu. Gdy powiedział coś w języku elfów, oczy Raumi zapłonęły. Elfica kiwnęła głową, po czym oboje spojrzeli na Decona i Leo.
– Co się dzieje? – zapytał chłopak. Drakon bez słowa wyminął go i podszedł do elfów. Leo nie tracąc czasu, pobiegł za nim.
Gdy zbliżył się do zgromadzonych, usłyszał niepomyślną wiadomość o stanie zdrowia Klary.
– Nie możemy jej wybudzić – kontynuował Rygor – próbowaliśmy z Karamorem wszystkich znanych nam technik, ale nic nie zadziałało. Raumi i Decon, wy pójdziecie ze mną.
– A co ze mną? – zapytał Leonard, przepychając się obok elficy.
– Ty także możesz się przydać ... ale ... w ostateczności.
Leonardowi przemknęło przez myśl, że skoro jego pomoc potrzebna byłaby w ostateczności, to wolałby, aby do to nie doszło. Poszedł jednak do sypialni, w której leżała nieprzytomna dziewczyna. Przechodząc przez próg, spostrzegł, że łóżko dziewczyny postawione jest na środku pokoju. Za zagłówkiem stał Karamor. W pomieszczeniu obecna była także Hedore i Liam. Odprawiali pewnego rodzaju modły, otoczeni świecami i śpiewającymi misami. Leo nie rozumiał wypowiadanych słów, ale widział skupienie i powagę sytuacji. Raumi weszła zaraz za nim i zamknęła drzwi za sobą.
– Decon, podejdź tutaj. – Rygor wyciągnął rękę w stronę drakona. Ten podszedł do łóżka, po czym chwycił dłoń Klary. Raumi stanęła po drugiej stronie.
– Czy ona się zagubiła? – zapytał Decon, pochylając się nad dziewczyną.
– Niestety. Próbowaliśmy odnaleźć ją z Karamorem, ale on jej nie widzi – tłumaczył elf – Klara znajduje się za jakąś zasłoną. Wiemy, że tam jest, ale nie mamy z nią kontaktu i dlatego potrzebujemy twojej pomocy.
– Zrobię, co tylko zechcesz – powiedział drakon bez chwili zastanowienia.
– Karamor wprowadzi cię do umysłu Klary. Nie musisz się obawiać, ja i Raumi też tam będziemy – kontynuował Rygor.
– Hedore i Liam zacieśniają waszą więź, dzięki temu Klara cię usłyszy – mówiła Raumi, wskazując na parę modlącą się na podłodze.  – Nikt dla niej nie znaczy tyle, co ty.
Leonard poczuł się nieswojo, co zostało zauważone przez Decona.
– Co mam robić? – zapytał drakon, puszczając dłoń dziewczyny.
– Gdy znajdziemy się już w środku, ty zaczniesz ją wypatrywać. Zasłona cienia powinna się rozrzedzić. Gdy tylko nawiążesz z nią kontakt, musisz zrobić wszystko, żeby za tobą podążyła, resztą zajmiemy się my. – Rygor tłumaczył, gestykulując.
– Jasne. – Decon nigdy jeszcze nie bał się tak bardzo, nawet wtedy, gdy w wyniku ataku Olji stracił swój drogocenny warkocz. Mimo wszystko starał się zachować spokój i nie pokazywać po sobie strachu.
           
No I won't be afraid, no I won't be afraid
Just as long as you stand, stand by me
Rygor kiwnął głową w kierunku Karamora, a ten wyciągnął swoje umięśnione ręce do przodu, po czym złapał głowę dziewczyny długimi szponami. Dla Leonarda stojącego z boku wyglądało to tak, jakby stworzenie próbowało zrobić jej krzywdę, a nawet zmiażdżyć czaszkę. Wiedział jednak, że nic złego jej nie zrobi. Oba elfy uniosły ręce nad łóżko, a drakon ponownie ujął dłoń pogrążonej w ciemnościach przyjaciółki. Rygor wymówił komendę, którą Karamor powtarzał co chwile. Wprowadził dziewczynę w stan, w którym jej umysł był jak otwarte okno. Elfy wymawiały mantrę, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Ich dłonie wytwarzały dziwne światło, tak jakby promienie słoneczne oświetlały im śródręcza. Nagle Decon upadł na łóżko. Pozostali kontynuowali ceremonie.
Gdy drakon odzyskał przytomność, zdał sobie sprawę, że leży na ziemi. Podłoże było wilgotne i zimne, a dookoła panowała ciemność. Podniósł się z ziemi, a gęsta ciemna mgła przepłynęła mu po ramionach. Próbował ją rozwiać, ale ciemny dym powracał. Powietrze drażniło płuca i szczypało w oczy. Miał wrażenie, że znajduje się w lesie. Pod stopami wyczuwał korzenie drzew. Zdał sobie sprawę, gdzie się znajduje, w umyśle Klary. Nagle usłyszał głos Rygora i Raumi. Nie był w stanie ich zlokalizować, ale słyszał wyraźnie, co mówią.
– Las jest wyimaginowanym schronieniem Klary, tutaj czuję się bezpieczna. – Głos Rygora dochodził z oddali.
– Wiem co to za miejsce, ale nie zapamiętałem go w ten sposób – odpowiedział Decon. Znał ten las. Nie raz wybierał się z Klarą na spacery w te zaciszny gaj.
– Ciemność i chłód jest stworzony bez Horiziona – powiedziała Raumi.
            Chwile później Decon poczuł uścisk na ramieniu. To była elfica. Rygor nadal pozostawał za zasłoną ciemności.
– Jak mamy ją tutaj odnaleźć? – zapytał drakon – widoczność jest tak kiepska, że będziemy chodzić po omacku.
– Musisz skupić się na Klarze. Nawoływaliśmy ją wcześniej, ale ... nie dawała znaku życia. – Głos Rygora zadrżał.
            Decon zamknął oczy i skupił się na jej obecności. Starał się powtórzyć technikę, której używał do wyśledzenia zakamuflowanych stworzeń. Myślał o niej tak intensywnie, że na ułamek sekundy, był w stanie usłyszeć jej głos. Otworzył oczy i ujrzał płomyk nadziei. Światełko tlące się w oddali, gdzieś daleko między drzewami.
– Klaro! – krzyknął, a głos powędrował przed siebie, po czym odbił się echem ze zdwojoną intensywnością.
I won't cry, I won't cry, no I won't shed a tear
Drakon nie zastanawiając się długo, popędził przed siebie. Nie widział zbyt wiele. Potykał się co chwile o wystające korzenie i uderzał ramionami o pnie. Gdy się zatrzymał, po raz kolejny usłyszał głos Klary.
– Decon! – Głos był wyraźny i dochodził od wschodu.
Drakon skręcił w prawą stronę. Gałęzie cięły go po twarzy i szyi, wywołując niesamowity ból. Dla Klary był w stanie znieść wszystko, a nawet poświęcić swoje życie. Widział światło coraz wyraźniej. Zbliżył się do jasnej postaci, ale nie ujrzał Klary, a poświatę w kształcie ludzkiego ciała. Poszedł do niej powoli.
– Klaro? – zapytał niepewnie, a postać zabłysnęła oślepiająco.
            Już wiedział, że ona tu jest. Jej dusza lub umysł uwikłane w skomplikowaną grę, błądziły w mrocznym lesie. Jak miał ją stąd wydostać? Przypomniał sobie, co powiedział mu wcześniej Rygor. Powinien poprowadzić ją ku elfom.
– Musisz mi zaufać – kontynuował – wyciągnę cię stąd. Musisz ze mną pójść, teraz.
Światło zaczęło drżeć jak żarówka pod wpływem zwarcia. Nagle ciężkie uderzenie przewróciło Decona na leśną ściółkę. Podniósł się na ramionach, które umazane były czarną mazią. Zaczął się otrzepywać.
– Aaa! – piskliwy krzyk zabrzmiał w uszach drakona – On tutaj idzie!
Krzyk Klary tak go przeraził, że instynktownie złapał postać za dłoń. Pociągnął do siebie, a ona błyszczała w jego objęciach. Decon usłyszał głośne kroki, więc zaczął uciekać, trzymając postać za rękę.
– Rygor! Gdzie jesteś?! – krzyczał w rozpaczy, pędząc wprost ku przepaści, której nie widział.
Czy dane było Klarze wydostać się z tego więzienia? Czy w swojej niemocy, pogrzebie razem ze sobą przyjaciela? Była przerażona i zrozpaczona. Wiedziała mimo to, że znajdują się w świecie fikcyjnym, stworzonym przez jej podświadomość. Pędząc ku przepaści blask wprost z serca Klary, rozświetlił cały las, ukazując także samą przepaść. Decon zatrzymał się w porę, łapiąc za jedno z pobliskich drzew. Cały czas trzymał Klarę za rękę i nie puściłby jej, nawet gdyby oboje spadli w urwisko czeluści, zatracając się w ciemnościach.   Gęsta czarna mgła zaczęła się rozrzedzać, rozmywać w powietrzu. Z daleka usłyszeli głos Raumi. Razem w Rygorem biegi w ich stronę. Drakon mocno tulił do siebie postać, która gasła, aż w końcu ukazała się ona. Krucha i delikatna dziewczyna o sercu walecznym jak lew. Gdyby nie obecność drakona wszystko mogłoby się zakończyć inaczej. Czy to on uratował ją, czy też ona jego?
Rygor zatrzymał się koło pary i wraz z Raumi, która dołączyła do nich po chwili, zaczął wypowiadać elficką mantrę. Wszystko dookoła zaczęło się rozmazywać jak marna iluzja.
Chwile później Klara zerwała się z łóżka, a Decon razem z nią. Leonard nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie wiedział, co się wydarzyło tego dnia i zapewne nigdy się nie dowie. Dziewczyna złapała drakona za szyje i zaczęła łkać tak głośno, że Hedore popędziła ku niej. Objęła ją razem z drakonem.
– Udało się – powiedział Rygor wyraźnie uradowany – udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz